To prawdziwy dramat chłopca, który zmagał się z ciężką chorobą. 11-letni Olek walczył z białaczką. Zaczęło się, odkąd chłopiec skończył dwa lata. Wydawało się potem, że wygrał tę przerażającą walkę. Ostatnio jednak znów trafił do szpitala i został poddany ciężkiemu leczeniu. Niestety, tym razem się nie udało i chłopiec zmarł. Jego rodzina uważa, że błąd popełnili lekarze.
Reklama.
Reklama.
O sprawie 11-letniego Olka pisze Tok FM. Po raz pierwszy Ołeksandr Taran zachorował, gdy miał niespełna dwa lata. Wtedy jednak udało się wygrać z białaczką.
Niestety, kilka miesięcy temu okazało się, że doszło do wznowy. Chłopiec po prostu z dnia na dzień przestał chodzić. Znalazł się w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach z siedzibą w Zabrzu.
Jak mówili jego bliscy, chłopiec wówczas czuł się nieźle. Wszystko jednak zmieniło się po podaniu nowego leku.
11-letniemu Olkowi podano cytarabinę na białaczkę
– Po świętach Bożego Narodzenia rozpoczęto kolejny kurs chemioterapii, do której włączono – zgodnie z protokołem leczenia – nowy lek: cytarabinę. I nagle dziecko bardzo źle się poczuło – wspominała w rozmowie z Tok FM siostra chłopca.
Chłopiec czuł, że dzieje się z nim coś niedobrego. O dramatycznych szczegółach opowiedziała jego mama.
– Wiedział, że coś jest nie tak. To przecież nie była jego pierwsza chemia w życiu. Błagał, żebym mu pomogła. Krzyczał "mamusieńko, pomóż". A ja nie pomogłam, bo nie mogłam – wyznała kobieta.
Olka nie udało się uratować. Jego rodzice zaczęli podejrzewać, że mogło dojść do błędów w leczeniu. Dodajmy, że jego mama z wykształcenia jest farmaceutką. Studiowali dokumentację medyczną i odkryli, że Olek przyjął, według nich, zbyt dużą dawkę jednego z leków.
– Wszystko wskazuje na to, że lekarz, który zaordynował synowi dawkę leku, pomylił się, przyjmując do wyliczeń nieprawidłową wagę dziecka. Uważamy, że to właśnie znaczące przedawkowanie leku cytarabina przyczyniło się do śmierci naszego syna – napisali rodzice Ołeksandra w zawiadomieniu do prokuratury.
Obecnie sprawą zajmuje się wydział ds. błędów medycznych Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Natomiast szpital nie komentuje sprawy.
– Zdecydowaliśmy się powiadomić prokuraturę z myślą o innych dzieciach leczonych na tym oddziale. Żeby osoby, które popełniły błąd, zostały ukarane, poniosły odpowiedzialność. Ja wiem, że dziecka już mi nic nie wróci. Chodzi nam jednak o to, żeby nikt już nie cierpiał tak jak my. Żeby żadne dziecko już nie cierpiało tak jak mój Oluś – powiedziała matka chłopca w rozmowie z Tok FM.