"Kierowca Peugeota zjeżdża ze skrzyżowania na czerwonym świetle. Kierowcy jak i rowerzyści na drodze poprzecznej mają już sygnał zielony. Dochodzi do zderzenia i rowerzysta ląduje na jezdni. Gdy kierowca wychodzi z auta, aby sprawdzić co z rowerzystą, zostaje przez niego zaatakowany pięścią w twarz. Jak informuje autor 'Panowie dogadali się jakoś ze sobą'" – czytamy w opisie nagrania ze stolicy.
Na filmiku rowerzysta jechał ze sporą prędkością i nie zauważył SUV-a przecinającego mu drogę. Prawdopodobnie widoczność ograniczały mu stojące po jego prawej stronie znaki oraz inny skręcający samochód (kierowca był w analogicznej sytuacji).
Rowerzysta jechał drogą dla jednośladów, a sprawca wypadku na czerwonym (pewnie wjechał na "późnym żółtym"). Nie ma żadnej wątpliwości, czyja to była wina. Zwykle jednak widzieliśmy filmiki, na których to rowerzysta obrywa od kierowcy.
Tutaj jest sytuacja odwrotna, co u niektórych internautów wywołało szok poznawczy i skrytykowali rowerzystę. Owszem, uderzenie kierowcy, który chciał sprawdzić, czy nic mu się nie stało, jest karygodne, ale komentujący obwiniają go też za sam wypadek.
Sam dużo jeżdżę po mieście rowerem, praktycznie przez cały rok, i wciąż żyję dzięki trzymaniu się zasady, że nie mam pierwszeństwa, dopóki nie mam pewności, że drugi kierujący zamierza mi ustąpić. To się nazywa instynkt samozachowawczy, którego zdecydowanie zabrakło na tym filmie. Wymuszanie pierwszeństwa na rowerzystach jest powszechną plagą. Można się z tym pogodzić lub... zmienić środek transportu.
"Lubisz jeździć rowerem w mieście? Jedź tak, jakbyś był niewidoczny" - najlepsza rada jaką kiedykolwiek dostałem. Tak, rowerzysta miał pierwszeństwo, ale nie zachował ostrożności. Czemu warto, nawet przy pierwszeństwie, być czujnym i ostrożnym? Ano po to, żeby po takim zdarzeniu do sądu nie przyjechać na wózku. Sam jeżdżę i autem i rowerem. Wszyscy mamy sporo za uszami. Ale taki atak rowerzysty to mi się bardzo nie podoba. Wiem, że emocje. Przede wszystkim trzeba cały czas się rozglądać i uważać, bo chwila zagapienia czasami komuś rujnuje całe życie. To wygląda, jakby gość przerzucił się na rower, bo stracił prawo jazdy za agresywną jazdę. Zawsze mnie to zastanawia, jak można nie widzieć, co robi uczestnik ruchu w odległości do 50 m. W wielu przypadkach niezależnie od tego, kto popełnił błąd, dałoby się uniknąć kolizji. A potem wielkie zdziwienie jak niektórzy po potrąceniu kogoś nawet się nie zainteresują jego stanem tylko jadą dalej... Wypadek na szczęście niegroźny, można wyjść, przeprosić, zapytać, jak się czujesz, a w zamian dostać wprdl, kiedy wystarczyło podać sobie ręce i po sprawie.
Ale chyba nie był mocno potrącony skoro z taka pasja rzucił sie na kierowca? Mógł chociaż poudawać... Zawsze podziwiam tych ogierów. Tak beztrosko lecieć przez przejście bez zmniejszenia prędkości i zachowaniu ostrożności, bo przecież zielone mam.
Czerwone, zielone to jest nieważne. Kto przy zdrowych zmysłach pakuje się pod auto. W niebie też powiesz, bo miałem pierwszeństwo? Spośród ponad tysiąca komentarzy były też liczne głosy, stojące w obronie rowerzysty. "Wina kierowcy, rowerzyście się nie dziwię, bo adrenalina zadziałała, najważniejsze, że nikt nie odniósł obrażeń", "Rozwala mnie to jak niektórzy stają na głowie, żeby jakąś winą obarczyć rowerzystę. Nieważne, jaka to wina, ważne, żeby oskarżyć rowerzystę", "Jaki atak rowerzysty? Kierowca auta powoduje kolizję, wychodzi z auta i rusza gwaltownie. No to się rowerzysta odwdzięczył odpychajać delikwenta. Sprawa zamknięta", "Jak widzisz, że ktoś prowadzi samochód w czapce to zawsze czujność na 500% ;)" – piszą.
Podobne obarczanie nie tego, kogo się powinno, opisywaliśmy już miesiąc temu. Na nagraniu z Białegostoku kierowca wpadł w poślizg, bo nie dostosowała prędkości do warunków na drodze (spadł śnieg). Internauci jednak rzucili się na pieszego, który wszedł na pasy.