Dla tych trzech nastolatków z Ząbek normalna jazda autobusem była za mało ekstremalna. Złapali się więc jego tyłu, przykucnęli na zderzaku i tak sobie "surfowali". Jeden z kierowców nakręcił filmik, na którym widać ten lekkomyślny wyczyn. Mieszkańcy są oburzeni i apelują do rodziców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przed wojną, ale i po niej, jazda np. "na winogrono" nie była niczym niezwykłym, jednak nie było też takiego ruchu na ulicach i pojazdy (a konkretnie tramwaje) nie osiągały aż takich prędkości jak teraz.
Komunikacja miejska np. w Warszawie była też wtedy głównym środkiem transportu, więc w godzinach szczytu była przeładowana i niektórzy nie mieli wyjścia - musieli sobie radzić, by zdążyć do pracy lub szkoły. Jakie uprawiali ponadprogramowe style jazdy?
"Na orła – jedna noga na schodku, ręka trzyma uchwytu, pasażer jechał odchylony ku jezdni. Na winogrono – taką figurę tworzyła grupa pasażerów. Jeden łapał się drugiego i niczym wielka kiść jechało towarzystwo przez miasto. Na cycku – to styl jednoosobowy. Pasażer stawał z tyłu lub z przodu wagonu (na zewnątrz) na elemencie, łączącym dwa wagony" – mówił w TVN Piotr Otrębski, varsavianista.
Ząbki. Nastolatki jechały na tylnym zderzaku autobusu, mieszkańcy są wściekli
Jak widać, niektórzy mieszkańcy podwarszawskich Ząbków zatęsknili za tamtymi czasami... choć bardziej prawdopodobne jest to, że jechali z duchem naszych czasów (autobus nie był przepełniony) i podjęli się wykonania czelendża. Bardzo niebezpiecznego, choć ludzie robią podobne i zdecydowane gorsze rzeczy dla polubień.
Postanowili "surfować" - lub mówiąc jak dawniej - jechać "na cycku", a konkretnie na tylnym zderzaku autobusu linii 245. Chwycili się tylnej części karoserii, by nie spaść i tak sobie mknęli przez miasto. Nagranie zostało opublikowane przez jednego z członków grupy "ZĄBKI - Po sąsiedzku :-)".
Filmik trwa kilka sekund i w zasadzie tylko przedstawia, jak trójka chłopaków wesoło sobie jedzie w (słowiańskim) przykucu, by kierowca autobusu tego nie widział. Zobaczyły to za to inne osoby. Niektórzy się trochę śmiali z tej sytuacji.
"Eeee nic nowego. Kiedyś podobno po Warszawie tak ludzie śmigali na miejskiej komunikacji", "A mnie tam się podoba, jak elegancko chłopaki się bawią", "Ząbkowscy Ninja", "Batmaniątka", "Ewidentnie jadą na gapę. Tam kanarów nie ma" – pisze część internautów.
Zdecydowanie większa część grupy jest wściekła - taka jazda mogła się skończyć tragedią i podobno to nie pierwsza taka akcja. Apelują do rodziców, by ostrzegli swoje pociechy przed konsekwencjami.
"Nie jestem zdziwiona. Jakoś w połowie stycznia jakieś geniusze jeździły na dachu autobusu", "Nie zdają sobie sprawy z konsekwencji z tych wybryków", "Głupota debili nie zna granic", "Selekcja naturalna, a potem będzie, że to kierowca winny", "Gratuluję wyobraźni. Pomijając aspekt własnej krzywdy - komuś innemu można narobić kłopotu", "W ubiegłym tygodniu ci sami chłopcy. To się skończy fatalnie. Rodzice rozmawiajcie z dziećmi!" – piszą mieszkańcy Ząbkowic.
"Fakt" skontaktował się ze strażą miejską w tej sprawie. "Wypłynęło do nas zgłoszenie mailowe, że trzech chłopców na ulicy Powstańców jeździ przyczepiona do autobusu. Patrolujemy ten rejon i pracujemy nad ustaleniem młodych ludzi" – mówił Artur Lewandowski, szef straży miejskiej w Ząbkach. Na szczęście jak na razie nikomu nie stała się krzywda.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.