"Lista imion zakazanych". W urzędzie mogą ci odmówić nazwania tak swojego dziecka

Bartosz Godziński
16 kwietnia 2024, 11:53 • 1 minuta czytania
Imię to coś więcej niż ciąg znaków, który służy do rozróżniania ludzi. Niektóre mogą mieć realny wpływ na nasze życie - zwłaszcza te mniej popularne potrafią być potem np. wyśmiewane przez rówieśników. Dlatego rodzice powinni głęboko się zastanowić nad tym, jak nazwać swoją pociechę, bo mogą jej na starcie zrobić krzywdę. Żeby im to ułatwić, Rada Języka Polskiego przygotowała listę imion, których nie zaleca nadawać. Jest całkiem długa i zaskakująca.
"Lista imion zakazych". Językoznawcy nie zalecają tak nazywać swoich dzieci w Polsce Fot. Marek BAZAK/East News, rjp.pan.pl
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

W 2023 roku w Polsce najwięcej narodziło się Zosiek i Nikodemów. Inne popularne imiona dla dziewczynek to Zuzanna i Laura, a dla chłopców to Antoni i Jan. Jak widać, tradycyjne polskie imiona, po modzie na zagraniczne zapożyczenia, wracają do łask.


Nadal jednak rodzice (zakładam, że część to obcokrajowcy, którzy przeprowadzili się do nas) chcą nazywać swoje dzieci m.in. Lain, Cassey, Cloé, Iskierka, Misuzu, Bartosh czy Irbis. Pytania o możliwość nadania takich imion wpłynęły od zakłopotanych urzędników do Rady Języka Polskiego. Eksperci wydają wtedy opinie: czasem nie widzą przeszkód, a czasem po prostu odradzają.

Rodzice chcieli nazwać swoje dzieci Boromir, Dajana czy Tupac. Urzędnicy nie zawsze się zgadzają

Jest jednak też przygotowany przez RJP "gotowiec" z imionami, których nie zaleca się nadawać. Językoznawcy podkreślają w oświadczeniu, że nie jest to "lista imion zakazanych".

Nie mogą zabronić nadać komuś nadać tego czy innego imienia - to bardziej wskazówka dla urzędników, by wiedzieli, które mogą być problematyczne w późniejszym funkcjonowaniu, bo np. odbiegają pod "względem morfologicznym i gramatycznym" od wzorów lub nie ma ich w polskich źródłach historycznych.

Na dobrą sprawę to od urzędników zależy, czy pochylą się nad propozycją rodziców. Lista powstała na podstawie ich zapytań - to znaczy, że ktoś faktycznie chciał tak nazwać swoje dzieci. I to też nie znaczy, że mu się nie udało go "przepchnąć" w Urzędzie Stanu Cywilnego.

Niektóre sugestie wydają się oczywiste, bo są to np. zdrobnienia jak Julka, Majka czy Radek. Na liście znalazły się także imiona postaci fikcyjnych jak np. Boromir, Merlin czy Lilith, ale też idoli jak... Tupac. I tak w bazie PESEL w Polsce mamy 9 Boromirów, ale ani jednego Tupaca, co potwierdza, że urzędnik może, ale nie musi się zgodzić.

Są też takie oryginalne imiona jak Wilk (aczkolwiek zauważmy, że celebrytka Kylie Jenner nazwała swojego syna Wolf), Opieniek, Pacyfik czy Poziomka oraz znane polskie imiona, ale pisane przez "V" jak Veronika, Victoria czy Violeta.

Na liście znajdziemy też imiona zupełnie spolszczone jak Andrzelika, Krystina czy Dajana (co ciekawe w Polsce jest ponad 1000 Dajan). RJP odradza też nadawać męskie imion dziewczynkom (np. Kuba) i na odwrót (Nicola - choć podejrzewam, że rodzicom chodzi o ukłon w stronę Tesli).

"Lista imion zakazych". Językoznawcy nie zalecają tak nazywać swoich dzieci w Polsce

Jak widać, czasem rodzice popisują się niebywałą fantazją w urzędzie. Podobnie rzecz się ma z nazwiskami, choć tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, bo przecież dziedziczymy je od przodków. Czasem jednak wydaje się, że coś mogło pójść nie tak w samym zapisie do akt w urzędzie. Dzięki czemu w Polsce są ludzie o takich niezwykłych nazwiskach jak Ojczenasz, Pieczychlebek, Niewiem, Jakoktochce czy najsłynniejszym: Cyps albo Zyps.