Wojna o szkolny parking w Piasecznie. Nagrali jak nauczyciel spuścił powietrze z auta ucznia
Dyrekcja szkoły swoją decyzję tłumaczy względami bezpieczeństwa i konsultowała ją z radą pedagogiczną i rodzicami.
– Wcześniej nie mieliśmy kontroli nad tym, kto korzysta z parkingu. Stawali tu i pacjenci szpitala i osoby, przesiadające się potem w pociągi. Teraz dokładnie wiemy, kto wjeżdża na teren szkoły – tłumaczy w rozmowie z portalem piasecznonews.pl dyrektorka Bożena Rosłoń.
ZS nr 1 w Piasecznie z parkingiem tylko dla nauczycieli. Uczniowie mają
Szkoła "na Wiadukcie" (nazywana tak ze względu na położenie obok wiaduktu PKP) pozbyła się jednego problemu, ale stworzyła kolejny. Uczniowie muszą zostawiać swoje auta gdzieś indziej, np. na ulicy (a ponoć znalezienie wolnego skrawka w okolicy nie jest łatwe) lub na parkingu przy szpitalu, tym samym blokując miejsca dla pacjentów.
– Uczniowie od zawsze mogli korzystać z tego parkingu. Niestety, w pewnym momencie zaczęło to przeszkadzać dyrekcji, która postawiła szlaban, wydzielając miejsca dla elity, czyli nauczycieli. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że połowa parkingu stoi pusta, a uczniowie zostawiają swoje samochody na okolicznych ulicach lub pod szpitalem św. Anny… – wyjaśnia jeden z uczniów, Andrzej.
Uczniowie próbowali dogadać z dyrekcją, ale "za każdym razem zderzali się ze ścianą". – Mówiono nam, że możemy przyjeżdżać do szkoły komunikacją publiczną, albo rowerami… Tymczasem niektórzy mieszkają 30 km od szkoły i nie mają innej możliwości dojazdu – skarży się młodzież.
Nauczyciel spuścił powietrze z kół auta ucznia "za karę". Internauci są zażenowani tą sytuacją
Atmosfera w Piasecznie robi się tam coraz bardziej napięta. Jeśli uczniowie złamią zakaz, mogą dostać nauczkę. Jedna z takich sytuacji miała ostatnio miejsce, a nagranie z niej trafiło do sieci. Na filmiku widzimy (prawdopodobnie) nauczyciela lub pracownika szkoły, który podchodzi do samochodu ucznia i spuszcza mu "za karę" powietrze z przynajmniej trzech kół.
Internauci krytykują takie metody wychowawcze. Poza tym uczeń nie ma nawet jak odjechać, bo raczej nie wozi ze sobą pompki, tylko musi wzywać lawetę i ponosić koszty. "Ano tak, bez powietrza na pewno szybciej odjedzie", "Szkoła jest dla nauczycieli. Witamy w Polsce", "Na miejscu ucznia od razu bym dzwonił po psiarnię" – komentują.
Niektórzy twierdzą, że uczeń powinien przesłać fakturę nauczycielowi. Inni uważają, że belfer złamał prawo. "To przestępstwo. Jest ryzyko uszkodzenia opon, które może być przyczyną wypadku. Poza tym pojazd zostaje unieruchomiony, a nie można blokować komuś możliwości korzystania z jego własności. I dochodzą koszty pomocy drogowej… auto tak nie pojedzie. Słaba akcja" – twierdzi internauta pod filmikiem.
Na parkingu przy ulicy Szpitalnej jest 70 miejsc parkingowych dla nauczycieli i pracowników szkoły, z czego co najmniej 20 jest wolnych i się w tym momencie "marnuje". Jak zakopać topór wojenny? Dyrekcja zapewnia dziennikarzy, że jest otwarta na rozmowy z samorządem uczniowskim, by udostępnić te miejsca.