Zbyt wiele osób ginie na polskich drogach, a piratom drogowym zbyt często wszystko uchodzi na sucho. Coś się musi w końcu zmienić i jednym z pomysłów na ograniczenie liczby niepotrzebnych śmierci jest wprowadzenie nowego typu przestępstwa: zabójstwa drogowego. Rozważa to Ministerstwo Sprawiedliwości po ostatnim wypadku na moście Łazienkowskim.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mowa o głośnym wypadku z połowy września w Warszawie. W tył jadącego w kierunku Pragi forda uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon, którym kierował Łukasz Ż. Pasażer z forda nie przeżył – mowa o panu Rafale. Jego żona, 37-letnia kierująca i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.
Łukasz Ż. został zatrzymany na terenie Niemiec przez policję, po próbie ucieczki (funkcjonariusze mieli trudniej, bo jechał autem z wypożyczalni). Już wcześniej był zatrzymywanyza jazdę po alkoholu i bez uprawnień, bo miał już wielokrotnie odbierane prawko. Nie minął nawet tydzień, a na ulicach stolicy doszło do kolejnej patologicznej sytuacji. Na warszawskim Grochowie kierowca luksusowego SUV-a próbował rozjechać skuterzystę.
Kary dla piratów drogowych nie odstraszają. Rząd rozważa wprowadzenie nowego typu przestępstwa: zabójstwo drogowe
"Sprawca" w takich wypadkach to zbyt delikatne słowo. Niektórzy nazywają rzeczy po imieniu. – To są mordercy. Trzeba to mówić wprost. Jeżeli będą zmiany w prawie, które proponuje pan Bodnar, to musi być też egzekwowanie tego prawa– mówiła w Radiu Zet europosłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy.
Zmiany, o których mowa, to właśnie nowy typ przestępstwa, który może zniechęcić przynajmniej część kierowców od pędzenia po ulicach z szaloną prędkością. Polski wymiar sprawiedliwości najczęściej karze piratów drogowych na mocy art. 173 Kk.
Mówi o tym, że za spowodowanie katastrofy w komunikacji ze skutkiem śmiertelnym grozi od 6 miesięcy do lat 8. Tymczasem za "normalne" zabójstwo grozi kara od 10 lat do dożywocia. Czym się jednak to tak naprawdę różni od zabicia kogoś samochodem (i czy ktoś nieumyślnie jedzie 250 km/h)?
Minister Sprawiedliwości, Adam Bodnar, rozważa wprowadzenie do prawa definicji zabójstwa drogowego. Chodzi o taki zespółzachowań na drodze, po których spełnieniu, sąd będzie mógł skazać kogoś za zabójstwo drogowe – czytamy w artykule na portalu radiozet.pl.
Eksperci uważają, że sytuację mogłaby poprawić m.in. większa liczba kontroli i system do sprawdzania, kto jeździ bez prawka
Stąd eksperci mają jeszcze inne pomysły. – Podwyższanie kar za łamanie zakazu prowadzenia pojazdu nie okazało się skuteczne i perspektywa utraty auta też nie odstraszy. Receptą jest zwiększenie liczby policyjnych patroli, najlepiej nieoznakowanych – mówił w "Rzeczpospolitej" prof. Ryszard Stefański, autor komentarza do prawa o ruchu drogowym.
– A gdyby jeszcze policja dostawała w czasie rzeczywistym informację, czy właściciel danego numeru rejestracyjnego ma orzeczony zakaz i mogła od razu zatrzymać taki pojazd, to takie rozwiązanie mogłoby być bardzo skuteczne – dodał ekspert.
Nie jest też do końca przekonany, czy wprowadzenie przestępstwa zabójstwa drogowego jest najlepszym rozwiązaniem, bo pojawiałyby się spory o to, czy dany wypadek nosi znamiona takiego czynu, czy też nie.
– Dużo prostsze byłoby podniesienie kar za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym np. do 20 lat i do 25 lat, jeśli sprawca był pijany lub pod wpływem narkotyków. Efekt byłby ten sam – dodał.
Jednak znów wracamy do punktu wyjścia, bo, jak widać, podwyższenie kar za dużo nie daje. Ekspert zauważa też, że brakuje społecznej kontroli i jest zbyt duże przyzwolenie na to, by ktoś prowadził np. pijany.
Chodzi o to, że np. wypożyczalnie aut nie weryfikują, czy ich klient nie ma zakazu prowadzenia zakazu (nie mają też systemu, by to łatwo sprawdzić, ale to też kolejny pomysł do "odhaczenia" przez polski rząd). Ludzie często też przymykają oko, gdy znajomy czy członek rodziny wsiada za kółko po paru piwach albo popisuje się na drodze.
Są też osoby, które z pełną świadomością pożyczają auto osobie bez ważnego prawka. Za te wszystkie rzeczy też można odpowiedź na zasadzie pomocnictwa, jednak policja praktycznie nie ściga takich osób.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.