26-letni Łukasz Żak jest poszukiwany listem gończym w związku z tragedią na Trasie Łazienkowskiej, w wyniku której zginął ojciec dwójki dzieci. Łukasz Żak na miejscu zostawił też swoją ciężko ranną dziewczynę – Paulinę. Następnie zadzwonił do jej matki, oznajmiając, że... jej córka nie żyje. Co tam się wydarzyło?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Spowodował wypadek samochodowy – zostawił swoją ranną dziewczynę
Jak pisaliśmy w naTemat, w weekend na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie miał miejsce dramatyczny wypadek. W nocy z soboty na niedzielę Łukasz Żak pędzący volkswagenem wjechał w forda, którym podróżowała 4-osobowa rodzina. Ojciec rodziny zmarł na miejscu, matka i dwoje dzieci trafiło do szpitala.
Sprawca na miejscu zostawił też swoją ciężko ranną dziewczynę, Paulinę i zadzwonił do jej matki. Co jej przekazał? Gdy pani Karolina odebrała telefon w nocy z 14 na 15 września, usłyszała że jej córka nie żyje. To nie było prawdą. Paulina leżała na Trasie Łazienkowskiej, wyrzucona z samochodu, poturbowana. Jednak mężczyźni podróżujący z nią autem nie udzielili jej pomocy. A jej chłopak, który był kierowcą auta – Łukasz Żak uciekł. Okazało się, że był pod wpływem alkoholu.
– Zadzwonił do mnie i powiedział, że nie stawi się na komendzie, że ucieka do Hiszpanii. Powiedziałam mu, że ja rozmawiam z nim ostatni raz. "Mam numer do pana policjanta, chcę ci go przekazać, zgłoś się sam, bo i tak cię znajdą". Odpowiedział: "nie zgłoszę się" i się wyłączył – mówiła "Super Expressowi" mama Pauliny.
Sama Paulina wciąż walczy o życie w szpitalu. Ma wybite zęby, stłuczoną czaszkę, złamane kości policzkowe i zerwany rdzeń kręgowy. Co takiego naprawdę wydarzyło się na Trasie Łazienkowskiej?
W nocy z soboty na niedzielę Łukasz Żak pędzący volkswagenem wjechał w forda, którym podróżowała 4-osobowa rodzina, w wypadku zginął pan Rafał, ojciec rodziny.
Samochodem, który prowadził Żak poza nim podróżowało trzech mężczyzn i kobieta. Mężczyźni uciekli, zostawiając na miejscu ciężko ranną 20-letnią Paulinę. Teraz trzej siedzą w areszcie, a Łukasz Żak prywatnie chłopak 20-latki, jest poszukiwany listem gończym.
Cała trójka była pijana: 20-latek miał ponad 2 promile w organizmie, a dwaj pozostali w wieku 27 i 28 lat – ponad jeden promil.
Jak ustalił "Super Express", Paulina na co dzień mieszka w Szwecji. Do Polski przyjechała by świętować urodziny mamy. To właśnie podczas tej rodzinnej imprezy miała przedstawić rodzinie Łukasza, z którym od niedawna była w związku.
Mama Pauliny w rozmowie z mediami zwróciła uwagę na to, że jej córka walczy o życie, tak jak o życie walczą matka i dziecko z drugiego samochodu. Ale ojciec tamtego dziecka już nie żyje. Nazwała to tragedią dwóch rodzin.
– Chcemy, żeby ten chłopak poniósł konsekwencje, żeby był ukarany, gdy w końcu znajdzie go policja – zaznaczyła ciotka 20-latki, pani Grażyna.
– To jest po prostu tragedia, nie tylko jednej rodziny… – dodała pani Karolina.
Jak ustalił TVN24, już 5 lat temu Łukasz Żak był karany za przestępstwa związane z jazdą autem.
Trwa zbiórka dla rodziny pana Rafała, który zginął w wypadku
Jak pisaliśmy w naTemat, w związku z wypadkiem, w którym zginął pan Rafał (podróżujący autem, w które uderzył Łukasz Żak) trwa zbiórka dla jego żony i dwójki dzieci. Zbiórkę dla tej rodziny zorganizował pan Jarosław.
Jest on sąsiadem oraz przyjacielem tej rodziny. "Kiedy w 2018 roku wprowadzaliśmy się do naszego nowego mieszkania na Grochowie, nie mieliśmy świadomości, że najbliżsi sąsiedzi staną się dla nas jednymi z najbliższych przyjaciół – lepszych sąsiadów nie mogliśmy sobie wymarzyć" – napisał pan Jarosław.
Poszkodowana rodzina mieszka na Grochowie. Była też bardzo zaangażowana w życie parafii Świętej Rity przy ul. Żupniczej. "Pomagali przy organizacji wielu świat i uroczystości. To wierni kibice klubu Legia Warszawa, chodzili na mecze, Rafał zabierał tam również dzieci" – opisał pan Jarosław.