Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad nowymi przepisami, które zaostrzą kary dla pijanych kierowców. Od niedawna, jeśli zostaniemy przyłapani na jeździe pod wpływem (1,5 promila), policjant może nam od razu zabrać kluczyki. Wkrótce to się zmieni i już niewielka ilość alkoholu we krwi pozwoli na konfiskatę samochodu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
14 marca tego marca każdy kierowca, który będzie miał przynajmniej 1,5 prom. alkoholu we krwi (lub 0,75 mg/dm sześcienny w wydychanym powietrzu) może stracić samochód. I nieważne, czy spowodował wypadek drogowy czy jechał "przepisowo".
Konfiskata auta jest stosowana oczywiście również wtedy, gdy kierowca spowoduje wypadek: wtedy jednak już tylko jeden promil wystarczy policji do konfiskaty auta. W przypadku recydywy limit jest jeszcze niższy – kierowca będzie miał 0,5 promila i drogówka już może dzwonić po lawetę.
Pierwsi nietrzeźwi kierowcy mieli konfiskowane auta już pierwszego dnia nowych przepisów. Jeden z nich miał ponad 3 promile i jechał sobie autem. Pojazdy po konfiskacie zostają przejęte przez Skarb Państwa i wystawione na licytację komorniczą.
Będą surowsze przepisy dla pijanych kierowców. Sąd będzie mógł orzec przepadek auta, nawet jeśli mamy 0,5 promila
Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło zaostrzyć te przepisy po namowach ekspertów i prawników. Zwrócili uwagę na to, że takie progi stężenia alkoholu są nie do końca sprawiedliwe i utrudniają karanie mocno wstawionych kierowców.
– Nie ma racjonalnych argumentów za tym, że sprawcy prowadzącemu pojazd w sposób brawurowy i niebezpieczny, w stanie nietrzeźwości, gdy stężenie alkoholu wynosi aż 1,4 promila, nie grozi w ogóle przepadek pojazdów, zaś sprawca prowadzący pojazd w niewiele większym stanie nietrzeźwości mógłby już zostać objęty tym środkiem – mówił w "DGP" dr hab. Jarosław Zagrodnik, specjalista w zakresie prawa karnego.
Dlatego resort pracuje teraz nad nowelizacją przepisów dotyczących przepadku pojazdów mechanicznych. Po ich wprowadzeniu kierowcy będą karani trochę tak, jak teraz recydywiści. Wystarczyć więc będzie tylko pół promila i możemy się pożegnać z samochodem. Jest to jednak trochę bardziej skomplikowane.
TVN24 dowiedziało się, że Ministerstwo Sprawiedliwości w przygotowanym projekcie "rezygnuje się z obligatoryjności orzekania przepadku pojazdu mechanicznego prowadzonego przez sprawcę na rzecz jego fakultatywności" (tzn. nie będzie to z automatu, ale sąd będzie mógł zdecydować o karze, patrząc na całokształt popełnionego czynu).
Brzmi to bardzo prawniczo, ale kolejne zdanie to wyjaśnia lepiej.
"Projekt rezygnuje również z różnicowania stanu nietrzeźwości jako kryterium decydującym o możliwości orzekania przepadku" – tłumaczy resort. Właśnie to powoduje, że "będzie istniała możliwość orzeczenia przepadku, nawet w sytuacji, gdy zawartość alkoholu we krwi przekracza 0,5 promila albo prowadzi do stężenia przekraczającego tę wartość".
Szacuje się, że po wypiciu jednego piwa lub lampki wina mamy 0,45 promila (to statystyka, bo wpływa na to mnóstwo czynników). Przeciwnicy nowelizacji przepisów stosują argument niewspółmierności kary do popełnianego czynu (zabranie auta kontra wypicie dwóch piw), a także dają za przykład inne kraje europejskie, gdzie można prowadzić auto mając mniej niż 0,8 promila (np. na Malcie lub w Wielkiej Brytanii).
Podam inne liczby: w zeszłym roku policja zatrzymała niemal 93 tys. pijanych kierowców. Średnio każdego dnia 255 osób prowadziło auto na podwójnym gazie. A to tylko ci, których udało się złapać. Surowsze kary mają sprawić, że człowiek dwa razy pomyśli, zanim wsiądzie do samochodu, bo może go stracić.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.