Na posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej w marcu doszło do potężnej kłótni. Powodem rozgoryczenia członków RPP związanych z poprzednią władzą miały być wypowiedzi Przemysława Litwiniuka w TVN24, dotyczące polityki kadrowej prezesa NBP Adama Glapińskiego. Część ludzi poczuła się urażona wypowiedziami Litwiniuka i "jatka trwała ponad godzinę".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– W pierwszym dniu marcowego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej doszło do olbrzymiej kłótni pomiędzy członkami Rady – przekazała portalowi Money.pl osoba z kręgów Rady Polityki Pieniężnej. Według informatora serwisu ostra sprzeczka trwała ponad godzinę.
– Niektórym w NBP puszczają nerwy. Jeden z członków Rady zarzekał się, że choć oczywiście nie ogląda TVN-u, to zmusił się, by zobaczyć program "Czarno na białym" poświęcony bankowi centralnemu. Wypowiadał się w nim Przemysław Litwiniuk, członek RPP, który został powołany z ramienia opozycyjnego wtedy wobec PiS Senatu – dodał rozmówca portalu.
Litwiniuk w programie TVN opowiadał o tym, jak niektórzy członkowie, którzy głosowali wraz z Adamem Glapińskim, teraz zostali jego doradcami w Narodowym Banku Polskim.
O co chodzi? W reportażu "Czarno na białym" w TVN pt. "Jak w banku" Litwiniuk mówił o opisywanej szeroko w mediach sytuacji, w której doradcami prezesa NBP Adama Glapińskiego lub członkami zarządu banku zostają osoby, które wcześniej były członkami rady.
– W zeszłym roku NBP ukrywał ich pensje i nie odpowiadał na pytania dziennikarzy, co doprowadziło do jeszcze większych kontrowersji – mówił Litwiniuk.
– Istnieją mechanizmy podporządkowywania członków zarządu woli prezesa NBP. Jeśli popatrzymy na liczbę doradców prezesa, którzy wcześniej byli członkami Rady Polityki Pieniężnej, to wygląda to czasem, jak ciężka praca na zaskarbienie sobie zaufania w zamian za wierne głosowanie – dodał.
Czytaj także:
Tę sytuację w jeszcze mocniejszych słowach opisywał dziennik "Rzeczpospolita". "Stanowisko doradcy prezesa NBP to nieomal słownikowy przykład synekury. Jest dobrze płatne, ukryte przed oczyma opinii publicznej, a ustawa o NBP nie precyzuje, jakie są kryteria zatrudnienia w tej roli" – pisał dziennik w listopadzie 2023 roku.
Wypowiedzi Litwiniuka w "Czarno na białym" miały bardzo nie spodobać się osobom, które trafiły do Rady z ramienia Sejmu i prezydenta, czyli związanych z poprzednią władzą. Jedna z takich osób twierdziła, że "insynuacje Litwiniuka" są obrzydliwe.
– Zaczęła się ostra jatka trwająca ponad godzinę – komentuje rozmówca money.pl. – Z ust jednego członka RPP padł zarzut, że niby jakim prawem wypowiada się on (Litwiniuk - red.) o innych, zarzucając im niecne intencje. Kiedy dostał odpowiedź, że sam zarzucał swego czasu napisanie Najwyższej Izbie Kontroli "politycznego" sprawozdania z działalności Rady,nagle zabrakło mu argumentów. To niebywałe, jak wybiórcza potrafi być pamięć ludzka – mówił rozmówca money.pl.
Serwis zapytał też o zdanie samego Litwiniuka. – Nie chciał ujawniać szczegółów, ale potwierdził, że kłótnia miała miejsce. Przebiegu i miary emocji u mówców nie wolno mi relacjonować, ale faktem jest, że mniej więcej przez taki czas (przez ok. godzinę - przyp. red.) byłem osądzany za poglądy i formę ich głoszenia. Żałować można, że "wygrałem" konkurencję o czas i uwagę Rady z procesami inflacyjnymi w gospodarce – mówił w rozmowie z money.pl Przemysław Litwiniuk.