Do czego odnosił się Maciej Wąsik? Szymon Hołownia skomentował zachowanie Andrzeja Dudy w ostatnich dniach.
Prezydent wprawdzie podpisał ustawę budżetową, ale potem – zdaniem marszałka Sejmu – wrócił do swojego świata, "swoich sędziów, swoich trybunałów, swojej partii". Po czym odniósł się wprost do Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Czytaj także:"Dobrze, że wyszedł, szkoda, że wrócił. Tu nikt nie czeka na kolejny odcinek sagi o Kamińskim i Wąsiku. Sąd orzekł, panowie nie są posłami, nie będą uczestniczyć w obradach. Kropka. Nie zmienią tego żadne szantaże pana Prezydenta" – ocenił Hołownia.
Na to w ostrym tonie odpowiedział Maciej Wąsik. Zaznaczył, że według Sądu Najwyższego są z Mariuszem Kamińskim posłami i – jego zdaniem – to, co zrobił Sąd Okręgowy 20 grudnia, nie rodzi skutków prawnych.
"Prezydent stoi po stronie prawa, Szymon Hołownia po stronie Tuska. Tusk dokonuje zemsty rękami Hołowni. Przyjdzie kiedyś za to zapłacić..." – dodał.
Jego oficjalny cel w ramach CBA miał być tylko przykrywką do tego, by nagrodzić zasłużonych funkcjonariuszy Biura wizytą w domu publicznym, gdzie mieli spędzić dwa dni.
– Dostałem polecenie służbowe od Kamińskiego i Wąsika, aby zabrać dwóch dyrektorów zarządu operacyjno-śledczego do Wiednia pod pretekstem znalezienia fabryki produkującej maszyny do gier losowych. Po przyjeździe od razu trafiliśmy do domu publicznego. Funkcjonariusz Grzegorz P. wskazał ten adres. Dostałem też wcześniej polecenie od Wąsika, aby za te wszystkie rzeczy płacić. Tak też się stało. Panowie spędzili w tym domu publicznym dwa dni – opisywał Tomasz Kaczmarek.
Tomasz Kaczmarek tłumaczył też, dlaczego to on płacił za dyrektorów CBA w Wiedniu.
– Ponieważ, jako funkcjonariusz pod przykryciem, miałem zbudowaną fałszywą tożsamość i w ramach tej legendy dysponowałem funduszem operacyjnym, czyli mówiąc wprost: pieniędzmi – dodał agent Tomek.
– Te pieniądze zostały potem rozliczone na nieprawdziwe okoliczności, które są opisane w dokumentach, jako obsługa osobowych źródeł informacji. Takich osobowych źródeł informacji jednak nigdy nie było i jest to fikcja. Takie dostałem polecenie, tak to rozpisałem, a szefostwo i dyrekcja CBA te pieniądze w ten sposób po prostu rozliczyły. To było kilkadziesiąt tysięcy złotych – powiedział.
Jak już informowaliśmy w Top Newsach, Tomasz Kaczmarek, były poseł PiS i były agent CBA był gościem w studiu "Superwizjera" i komentował reportaż "Spowiedź agenta Tomka". Dziennikarz pytał go m.in. o to, na jakie działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego były przeznaczane publiczne pieniądze.
Kaczmarek powiedział między innymi, że na polecenie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, swoich ówczesnych szefów, pojechał z Grzegorzem P. i Krzysztofem B. do Wiednia.
Oficjalny cel wizyty miał być tylko pretekstem do tego, by obaj panowie zostali wynagrodzeni spędzeniem dwóch dni w domu publicznym w Wiedniu. Wszystko to, jak przekonywał agent Tomek, miało zostać opłacone z funduszu operacyjnego, z "pieniędzy polskich podatników".