Oskarżona to niespełna 30-letnia bezrobotna matka trójki dzieci (9-latki oraz dwóch chłopców w wieku 3 lata i 6 miesięcy, czyli urodziła pół roku temu). Trzy lata temu trafiła do szpitala w Krasnymstawie z poważnym krwotokiem.
Lekarze doszli do wniosku, że wcześniej urodziła dziecko, ale nie chciała się do tego przyznać. Szpital powiadomił policję. Chłopiec przyszedł na świat żywy - w jej domu wsi Wirkowice, ale niedługo później zmarł. Przyczyniła się do tego jego matka.
Magdalena P. wywołała poród sztucznie. Była już w zaawansowanej ciąży - w 33 tygodniu (7,5 miesiąca). "Dziennik Wschodni" relacjonuje, że wzięła w tym celu środki poronne oraz naćpała się amfetaminą, która przedostała się również do krwiobiegu noworodka i osiągnęła poziom "toksyczny u osób dorosłych".
Odcięła pępowinę, zawinęła noworodka w bluzę, a potem w torbę na zakupy. Zawiniątko wsunęła pod łóżko. Synek zmarł prawdopodobnie w męczarniach. Jego zwłoki z objawami niedotlenienia zostały znalezione przez policję po tym jak matka trafiła do szpitala. Nie wiadomo, dlaczego dokładnie to zrobiła - rozpoczęty we wtorek proces nie jest jawny, a wcześniej w czasie śledztwa nie przyznawała się do winy.
Jej obrońca uważa, że kobieta nie powinna odpowiadać za "zabójstwo dziecka w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu" (grozi jej za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia).
Według niego są okoliczności łagodzące. Mająca wtedy 27-lat kobieta była bowiem w czasie połogu - ledwo co urodziła nieco starszego syna i ciągle karmiła go piersią. Obrońca twierdzi, że nie zdawała sobie wtedy sprawy, że była w kolejnej ciąży.
Biegli z kolei uważali, że gdyby chłopiec trafił do szpitala, to na 95 procent by przeżył. Kolejna rozprawa przed Sądem Okręgowym w Zamościu została zaplanowana na 23 stycznia.