Nastolatki znalazły groźny sposób na robienie jaj z kolegów. Nazywa się to "jehowing"

Bartosz Godziński
11 kwietnia 2024, 13:10 • 1 minuta czytania
Kiedyś robiło się żarty polegające na zamawianiu nieświadomemu znajomemu pizzy czy erotycznych gadżetów do domu (każdy też słyszał o tonie węgla, ale to chyba tylko miejska legenda). Co teraz zdobywa popularność wśród młodzieży? Podobno wykorzystują wycieki danych, by nasyłać na rodziców znajomych... Świadków Jehowy.
Wśród młodzieży narodził się niebezpieczny trend: jehowing. O co chodzi? Fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Parę miesięcy temu popularny wśród młodzieży było pełzanie po galeriach handlowych, by nagrywać potem filmiki na TikToka. Wydawało się to nieszkodliwe i wiele osób miało z tego niezły ubaw, ale pracownikom sklepów wcale nie było do śmiechu i często nawet nie wiedzieli, jak reagować.


Teraz mamy do czynienia z zupełnie innym zjawiskiem. Pisze o tym portal Niebezpiecznik.pl m.in. zajmujący się cyberbezpieczeństwem. Jeden z jego czytelników powiadomił dziennikarzy, że uczniowie szkół średnich zaczęli w osobliwy sposób wykorzystywać wycieki baz danych. Na razie to więc prawdopodobnie jeden taki przypadek, ale kto wie - może ich było i będzie więcej.

Czym jest jehowing? Nastolatki wykorzystują wycieki danych, by nasyłać Świadków Jehowy

Takie wycieki to zwykle sprawka hakerów, słabe zabezpieczenia czy błędy pracowników, którzy prześlą przypadkowo mail z poufnymi informacjami tam, gdzie nie powinni. Tylko w ostatnich dniach media informowały m.in. o ataku na popularny sklep DeeZee czy wycieku danych płatników ZUS.

Listy z adresami, numerami i innymi wrażliwymi danymi czasem potem są upubliczniane w sieci. Można je wykorzystać w bardzo złych celach lub do prankowania np. "jehowingu" tudzież "jehowwingu". Nastolatki podobno teraz wyszukują nazwiska i adresy rodziców znajomych (pewnie głównie tych internetowych, bo dane o znajomych ze szkoły raczej się zna) i zamawiają im wizytę Świadków Jehowy.

Można to bowiem zrobić przez internet i potrzeba tylko podstawowych informacji. Zastanawiające jest jednak to, jak młodzież omija potwierdzenie mailowe wizyty. Możliwe, że i na to znaleźli sposób, bo przecież przy takich wyciekach często są też podawane loginy i hasła, a ludzie często wpisują te same rzeczy w różnych serwisach.

Czym grozi jehowing? Niebezpiecznych konsekwencji jest kilka

"Wizyta ŚJ, w najgorszym przypadku, skończy się wymianą dwóch zdań. W najlepszym, 'ofiara' ataku, pożegna ŚJ już na etapie domofonu. Taki atak jest zdecydowanie mniej stresujący niż tłumaczenie się np. z tego, że 'to nie my zamawialiśmy pizzę pod nasz adres' i na pewno mniej groźny niż tzw. swatting, czyli fałszywe zgłoszenie na policję, że pod danym adresem dzieje się coś niepokojącego, co skutkuje wizytą antyterrorystów, czasem - ale to w USA nie w Polsce - wchodzących z drzwiami do lokalu" – pisze Niebezpiecznik.pl. Dodałbym jeszcze jedno, bardzo hipotetyczne zagrożenie: co jeśli Świadkom uda się przekabacić rodziców kolegi i dołączą do organizacji, przez wielu uznawanej za sektę? To mało prawdopodobne, ale lepiej nie ryzykować. O tym, jak działa ta grupa religijna, możecie przeczytać w moim wywiadzie z byłą członkinią. Jej relacja jest wstrząsająca.

Co portal radzi? By rodzice uświadomili dzieci o niebezpieczeństwie płynącym z "jehowingu". Oprócz samego marnowania cudzego czasu, narażenia bliskich do dołączenia do sekty, to pobierane pliki z wyciekami mogą być np. zawirusowane. Ponadto wykorzystanie takich danych jest po prostu nielegalne i można być za to nawet aresztowanym.

Jak sprawdzić, czy nasze dane wyciekły? Można to zrobić np. na stronie "Have i been pwned?". Po wpisaniu adresu mailowego, pokazuje nam się lista serwisów, gdzie jesteśmy zarejestrowani, a które padły ofiarą jakiegoś włamu. Lepiej czym prędzej zmienić tam nasze hasła.