Crawly równie szybko zdobył sławę na TikToku, jak i nienawiść sporej części Polaków. Tych, którzy z zażenowaniem patrzyli na jego pranki polegające głównie na wkurzaniu pracowników w galeriach handlowych. Młodych fanów ma jednak wciąż mnóstwo. Może ich wkrótce czekać bolesne rozstanie ze swoim idolem, bo zaczął tak przeginać, że już szykowany jest wniosek o jego deportację.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
23-latek znany pod pseudonimem Crawly w zeszłym roku zasłynął głośnymi w całym kraju prankami polegającymi na pełzaniu się po podłodze sklepów i knajp w galeriach handlowych. Znalazł spore grono naśladowców, a jego filmiki na Tiktoku wykręcały dziesiątki, a niektóre setki milionów wyświetleń i były też popularne za granicą.
Potem przyszła pora na gnoma. W zielonej pelerynie i spiczastej czapce na kuckach wbijał do sklepów i przeszkadzał ludziom w pracy. To nie były pojedyncze akcje, ale seria ciągnąca się miesiącami. Jeden z pracowników Złotych Tarasów złożył wypowiedzenie, bo miał dość użerania się ze złośliwym tiktokerem i jego młodymi "kopiami".
Co zrobił Crawly? Nagrywał filmiki z "pełzakami" i "gnomem", ale z czasem jego działalność stała się zbyt irytująca
Baza fanów Crawly'a rosła, podobnie jak i baza osób, które miał go szczerze dość. Nie chodziło tylko o typową zagwozdkę, że co on robi w naszym kraju, skoro jego rodacy walczą z Rosją, ale też zwykły sens jego "pracy".
Wytykano mu, że jego działalność jest szkodliwa, ale nic sobie z tego nie robił i dalej wkurzał ludzi dla zabawy, co zakrawało o socjopatię. Już nie tylko przeszkadzał w pracy, ale i w ruchu ulicznym w centrum stolicy. Raz nawet prowadził nastolatka na smyczy i kazał mu jeść karmę z miski na chodniku.
W pewnym momencie stwierdził, że też ma dość... Polski i wyjechał z kraju, prawdopodobnie do Turcji. Nagrał też skandaliczny filmik, w którym nazywa Polaków, ale i ogólnie Europejczyków, "j**nymi cuckoldami" (czyli rogaczami).
Stwierdził, że rodzimy się w dostatku i cywilizowanym kraju i nie mamy motywacji do tego, by "iść i rozpi***lać", tylko przestrzegamy prawa i jesteśmy posłuszni. Przyznał, że chciałby mieszkać w rosyjskojęzycznym kraju, ale "bogowie zdecydowali inaczej".
W ten pokraczny sposób próbował wyjaśnić swoje motywy, które właśnie często polegały na łamaniu przepisów. A skoro jest taki odważny... to wiadomo, gdzie może się teraz wykazać swoim bohaterstwem.
Ukraiński tiktoker Crawly niczym się nie przejmuje i wkurza ludzi dalej. Teraz może zostać deportowany z Polski
Jednak Crawly niedawno wrócił do Polski i znów dał o sobie znać. Nie tylko w galeriach handlowych, ale i na ulicach. Razem ze swoją ekipą w kartonowych pudłach na głowach zaczął demolować auta na parkingu. Później okazało się, że je wcześniej kupił i były jego, więc teoretycznie mógł robić z nimi, co chce.
Wszyscy, którzy się zagotowali, po prostu dali się nabrać, ale niesmak pozostał. Nie mówiąc już o tym, jaki przykład daje dzieciakom, a także jak bardzo napędza już i tak dużą nienawiść do imigrantów.
Tą sprawą jednak i tak zainteresowała się policja, która "podjęła czynności mające na celu wyjaśnienie, czy w związku ze zorganizowanym na terenie Warszawy happeningiem doszło do naruszenia przepisów prawa".
Przekraczającym kolejne granice influencerem postanowił się też zająć Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Zapowiedział, że "złoży wniosek do Straży Granicznej o wszczęcie procedury przymusowego wydalenia z Polski".
Przedstawiciela ośrodka uważają (i rzadko się to zdarza, ale praktycznie wszyscy się z tym zgadzają), że "deprawuje polskie dzieci i publicznie znieważa Polaków z powodu ich narodowości".
Czekamy na rozwój wydarzeń, ale już teraz Crawly chyba zdaje sobie sprawę z krążącego nad nim widma deportacji i zaprasza fanów do kręcenia ostatnich w tym roku (i w Polsce) filmików.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.