"Paragony grozy" powracają co roku w wakacje, ale w tym jest ich jakby wyjątkowo nieco mniej. Może dlatego, że wysokie ceny już przestały nas szokować. Co innego ich przeciwieństwo: internauta był na obiedzie dla dwóch osób w Walencji i wyszło go to tak mało, że aż wrzucił kwitek do internetu. Czy rzeczywiście tylko w polskich kurortach jest drogo?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zamówił obiad dla dwóch osób w Walencji. Cena go zaskoczyła... pozytywnie
Jeden z użytkowników Wykopu jest w Hiszpanii, a konkretnie w Walencji, gdzie poszedł coś przegryźć "na najbardziej turystycznym w tej okolicy nadmorskim bulwarze La Patacona".
Na obiad dla dwóch osób w restauracji zamówił: grillowane świeże kalmary z gotowanymi warzywami, grillowany cały filet z kurczaka z frytkami i jajkiem sadzonym i półlitrową Coca-colę.
Ile za to zapłacił? Wrzucił zdjęcie paragonu, a tam 17,30 euro, czyli ok. 74 złote. Na głowę wychodzi to 37 zł, tak więc naprawdę tanio biorąc pod uwagę nie tylko same składniki, ale i miejsce.
"Ha tfu na polackie gastro, w tej cenie w Mielnie mógłbym szukać najwyżej gofra…" – podsumował na koniec. "A nawet jakbyś coś znalazł, to byłaby to stara ryba odgrzana w mikrofali" – wtórował mu inny internauta.
"Ale my lubimy, jak jest gównianie i drogo", "Zaraz ktoś przyjdzie i powie, że w Polsce po prostu musi być drogo i tyle. Na zachodzie to chyba całe życie do interesu dopłacają porównując do cen w Polsce", "W Polsce byle obiad to 30-40-50zł, tylko że nawet w powiatowym typu Kluczbork", "To jak to porównać do Walencji którą można porównać z Milanem albo nie wiem, Atenami? Tam jest ok. 2 razy taniej, bo więcej zarabiają w euro" – napisali inni.
Czy tylko w naszych kurortach jest drogo? Internauci porównują ceny jedzenia w Polsce i za granicą
Jednak inny internauta dodał, że w Walencji można znaleźć też inne przystępne lokale. "W Walencji polecam jest taka mała sieć restauracji Saona. Często tam się żywiliśmy. Jedzenie bardzo lokalne, dużo ciekawych dań. Cena to było wtedy jakieś 10-11 euro za dwa dania z deserem. Ogólnie ceny knajpek w Polsce to śmiech na sali" – napisał.
W kontrze inny podał z kolei, że nie wszędzie na świecie jest taniej niż w Polsce: "A ja jestem nad Gardą w miejscowości Garda (północne Włochy - red.). Lasagne, makaron z truflami, tiramisu, aperol, Coca-Cola - 50 euro. I czego to miałoby dowodzić?" – zapytał.
Pojawił się też wątek Czech i... zdania są podzielone. "Żeby nie było to w takich Czechach ceny też absurdalnie kosmiczne ostatnio", "Polskie knajpy to dramat. Bylem w zeszłym tygodniu w Czechach. Piwo kraftowe z lokalnego browaru - 66 czk (<12 zł), dania główne około 200-300 czk (30-50 zł, gdzie za 300 koron to był stek z wołowiny). U nas ceny nie do pomyślenia. I nie bylem w żadnej spelunie, a zajebistych knajpach tuż przy zamku" – czytamy.
Wykopowicze zauważają też, że w uwielbianej przez Polaków Chorwacji też potrafi być drogo. "W ostatnie wakacje byłem w Breli. Za dwie pizze i dwa piwka przy plaży płaciłem koło 100 zł. Ostatnio we Władku za podobny zestaw również coś koło tego", "Bardziej poj***ne ceny w gastro są chyba tylko w Chorwacji. Ci to potrafią wydoić" – napisali.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.