W pociągach starego typu o klimie można pomarzyć (w tych nowych też czasem nie działa), więc w upały człowiek się gotuje. Przez to mamy ochotę też zdjąć buty i dać odpocząć stopom, ale zwykle tego nie robimy z czystej przyzwoitości. Nie wszyscy jednak przejmują się innymi i postanawiają bez krępacji wyciągnąć tuż pod naszym nosem. Z taką przygodą mierzyła się jedna z internautek. O dziwo, jej też się oberwało w komentarzach. Dlaczego?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Parę dni temu w TopNewsach mogliście przeczytać o pasażerze, który kupił bilet bez miejscówki. Nie miał gdzie usiąść, więc położył się w korytarzu i blokował przejście. Chciał zaprotestować wobec PKP, a tylko wkurzył wszystkich pasażerów.
Pasażerów wkurzają też osoby, które bezceremonialnie ściągają buty w pociągu. To zjawisko wywołujące dyskusje od lat. Nie ma przecież oficjalnych zakazów (ale jest to tez zapisane w pociągowych zasadach savoir-vivre), a jeśli nie mamy akurat sandałów, to przecież stopa nam się może "ugotować".
Myślę, że nikomu raczej nie przeszkadza to, jak ktoś zdejmuje buty i będzie trzymać stopy na podłodze. O ile oczywiście nie będą cuchnąć. Ja na pewno nie miałbym z tym problemu, ale sam zdejmuję buty tylko wtedy, gdy jestem sam przedziale.
Kobieta ściągnęła buty i położyła na walizce tuż pod nosem innej pasażerki. "Ej, nie no, chyba lekka przesada"
Najgorsi są jednak ci, którzy trzymają stopy na fotelu (nieraz nie tylko swoim, ale wyciągają nogi, by oprzeć je naprzeciwko). Tak, nie jesteśmy przy stole na obiedzie rodzinnym, ale jakieś resztki kultury i przede wszystkim empatii (serio, nie każdy chce oglądać czyjeś brudne skiery) powinniśmy zachować.
Niektórzy są jeszcze sprytniejsi i wyciągają stopy praktycznie na wysokości twarzy. Jak pasażerka, na którą natrafiła internautka o nicku kicikici na X. Rozumiem i wiem, że siedzenia w pociągach są niewygodne i po czasie bolą nogi (i inne części ciała), ale litości. Jej córka (?) chociaż miała stopy na siedzeniu, a ona? Zobaczcie sami:
"Ej, nie no, chyba lekka przesada" – napisała internautka. Zgadzam się. Przytakują jej też inni ludzie w komentarzach i wyrażają obrzydzenie.
"Ohyda. Ale ile razy ja miałam taką sytuację. I te stopy zawsze ku***ły potem", "Porzygałabym się, przysięgam", "Dosłownie jechałem dzisiaj pociągiem z dwoma oblechami, co dawali stopy między siedzenia i to takie zagrzybione w sandałach", "Dlatego zawsze mam ze sobą zapalniczkę...", "Ale trzeba być kuźwa świnią" – piszą internauci. Jedna osoba nawet przebiła tę sytuację filmikiem z samolotu.
Drudzy z kolei krytykują ją, że mogła po prostu zwrócić pasażerce uwagę. "Czyli zamiast powiedzieć, że ci to przeszkadza, to zrobiłaś zdjęcie i wstawiłaś je na Twittera, licząc na poklask ludzi. Gratuluję mózgu", "Przesada to jest wstawiać to na X dla atencji, zamiast zwrócić uwagę na żywo", "Dopóki ich nie op***dolisz, to będą je tak trzymać", "Ale bym je połaskotał i puścił oczko właścicielce (natychmiastowo zmieniłyby z córką przedział)" – radzą.
Jak się zachować w takiej sytuacji? Jeśli się wstydzimy, to możemy zwrócić się o pomoc do konduktora
"A ja trochę rozumiem, że nie zwróciła im uwagi, bo sama mam problem z konfrontacją z nieznajomymi", "Może jak częściej będą piętnowane takie sytuacje w internecie, to ludzie przestaną tak robić, bo w moim przypadku zwracanie uwagi na takie wywalanie stóp albo buty na siedzeniu nic nie dawały" – zauważają jeszcze inni internauci.
I właśnie tu leży pies pogrzebany. Niektórzy ludzie na tyle się krępują, że nic nie powiedzą i będą jechać w męczarniach, bo nie są w stanie się przełamać. Z drugiej strony, zwrócenie uwagi osobie, która robi takie rzeczy, to gwarantowana awantura - skoro sama nie pomyślała, że tak nie wypada, to trudno spodziewać się kulturalnej reakcji. I potem jedź w takiej nieciekawej atmosferze przez kilka godzin.
Sytuacja jest więc patowa, zwłaszcza że zwrócenie uwagi... też będzie niegrzeczne. Tak twierdzi ekspertka od savoir-vivre, Irena Kamińska-Radomska. Ma jednak złotą radę.
– Jeżeli mnie się zdarzy być w takiej sytuacji, to bardzo dyskretnie proszę kierownika pociągu o to, by poprosił taką osobę o właściwie zachowanie. I to zawsze działa, te buty są wtedy zakładane i da się jechać – powiedziała w wywiadzie dla "Plotka".
Nie musimy iść aż do kierownika pociągu, wystarczy poprosić o to na stronie konduktora lub konduktorkę (np. po sprawdzeniu biletu). Możliwe, że nawet sami nas uprzedzą, bo doskonale zdają sobie sprawę, jakie to jest uciążliwe.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.