W sieci wybuchła gorąca dyskusja o tym, czy kościół to odpowiednie miejsce na przyprowadzenie psa. Na krucjatę ruszył pewien katolicki internauta, który ma dość turystów odwiedzających świątynie z "psieckami" we Wrocławiu. Po drugiej stronie są również katolicy, którzy są zupełnie innego zdania i przedstawiają solidne argumenty.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ostatnich dniach temat naszego podejścia do zwierząt stał się numerem jeden (sezon ogórkowy na pełnej!). Wszystko za sprawą wypowiedzi językoznawcy, prof. Jerzego Bralczyka, który stwierdził, że pies "zdycha", a nie "umiera". Dyskusja jednak wyszła poza ten obszar i dotarła do innych sfer życia. Np. tej duchowej.
Psy w kościołach podzieliły Polaków. Żeby Kościół miał tylko takie problemy...
Nową dramę wywołał internauta z Wrocławia. "Od kilku miesięcy użeramy się w duszpasterstwie (kościół św. Krzyża we Wrocławiu) z turystami, którzy próbują wejść do kościoła z PSEM. Nie z psem przewodnikiem. Z psieckiem. I jak im tłumaczysz, że nie można wejść z psem do kościoła, to się oburzają. Bo to przecież ich synek, z którym śpią, jedzą i wolę nie wiedzieć nawet co jeszcze robią" – napisał na X.
"Tak daleko posunęło się już "rodzicielstwo międzygatunkowe". Ktoś się wreszcie zajmie tą nową herezją czy dalej będziemy udawać, że jak zalegalizujemy aborcję i pobudujemy tanie mieszkania, to dzietność się zwiększy?" – kontynuował swój wywód, w którym oburzał się też na to, że ludzie dbają o swoje psy i zabierają je np. do weterynarza, kupują droższą karmę lub strzygą u fryzjera, a mówią, że na posiadanie "ludzkich" dzieci ich nie stać.
Wpisy, jak łatwo się domyślić, podzieliły internautów. Po stronie internauty stanęła część osób, którzy jednak głównie wracali do punktu wyjścia, czyli krytykują obecne trendy w rodzicielstwie, a raczej nie-rodzicielstwie. Pojawiła się nawet teoria spiskowa o "prowokatorach", którzy "działają w sposób zorganizowany w ramach akcji niszczenia Kościoła".
Zjawisko nasila się pewnie właśnie w okresie wakacyjnym, kiedy dużo turystów podróżuje ze swoimi pupilami i chcą pozwiedzać kościoły lub po prostu wejść, by się pomodlić. Po drugiej stronie barykady stanęły osoby, które nie rozumieją, dlaczego to by miało kogoś oburzać.
Wskazują, że za granicą to zwyczajny widok (jeden ksiądz z Brazylii nawet odprawia msze z psami), "tylko w Polsce jest to nienormalne". Jednak nie wszędzie: jedna internautka napisała, że u niej w parafii nawet sam proboszcz zachęca do przychodzenia z psami.
Pokazują też dowody w postaci zdjęć psów w kościołach w Rzymie czy na Sycylii. Właścicieli czworonogów w ten sposób broni m.in. jezuita Łukasz Sośniak. Jednak jak widać niżej, nawet argumenty ludzi bezpośrednio związanych z Kościołem są nie dla wszystkich przekonujące.
Nie ma jakiegoś odgórnego zakazu wprowadzania psów do kościołów - to bardziej kwestia dobrej woli. Niektórzy księżą wywieszają specjalne tabliczki przed wejściem, a inni zapraszają wszystkich, również "braci mniejszych". W obliczu innego trendu, na odchodzenie Polaków z Kościoła, ta druga opcja wydaje się rozsądniejsza.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.