Psiecko, psynek, psórka. Instynkt psicierzyński, psi rodzice, psi dziadkowie, a nawet psi pradziadkowie. Teksty o tym, że chodzę do pracy, by zarobić na godne życie dla mojego psa. Te żarty mnie otaczają i jest w nich o wiele więcej niż ziarno prawdy. Milenialsi i Zetki traktują psy jak dzieci i chociaż starsi czytelnicy mogą popukać się w czoło, to kocham za to moje pokolenie. Powiem wam, dlaczego traktuję psa jak dziecko i nie, nikomu nie robię tym krzywdy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tak, mówimy, że psy to dzieci i kocham za to moje pokolenie
Jeśli kliknęliście w ten tekst, żeby pośmiać się z nawiedzonej psiary tudzież "bezdzietnej lambadziary z psem" i już czekacie na wyliczankę pod tytułem "10 dowodów na to, że pies jest lepszy niż dziecko" to... muszę was rozczarować.
(Chociaż taki tekst ktoś już napisał i bardzo mnie bawi! Znajdziecie go na stronie psy.pl). Ale umówmy się – to żarty. Nikt nie siada na kanapie z partnerem/partnerką i nie zastanawia się: "kochanie, wybieramy psiecko czy dziecko? Wypiszmy za i przeciw".
Wcale nie chodzi o to, że pies jest jedynie pocieszeniem, które wypełnia "pustkę" po dziecku. Jest członkiem rodziny, z rozwiniętymi potrzebami emocjonalnymi, które coraz lepiej rozumiemy i coraz bardziej chcemy spełniać, nierzadko rezygnując z ludzkich dzieci.
Dlatego postuluję hasła "nowe dzieci" i "psi parenting", które nie są już niczym nowym w rozwiniętych społeczeństwach.
Zabraknie tu też argumentów o tym, że psy są lepsze od ludzi, bo "dotrzymują tajemnic, nie kłócą się o spadek i nie rozrzucają skarpetek po domu". Bo zależy mi na powadze i wybronieniu ważnej społecznie tezy, która brzmi: traktowanie psów jak dzieci, to najlepsze, co moje pokolenie robi.
Psi parenting ma się dobrze
Ostatnio natrafiłam na TikToka, na którym dziewczyna pokazywała trójkę swoich psiaków, opowiadając historię każdego z nich. Zanim je pokazała, żartobliwie powiedziała, że jest "mamą trójki dzieci". A w komentarzach obraza majestatu.
Jeden z internautów napisał wprost: "nie nazywaj swoich psów dziećmi, bo to szkodzi wszystkim!". A ja zaczęłam się zastanawiać, komu tak naprawdę to szkodzi?
Starszym ludziom, bo muszą mieć rację dla samej racji? Samolubnym facetom, którzy będą narzekać na to, że kobiety nie chcą rodzić dzieci (którymi sami potem nie chcą się zajmować) więc kupują sobie psy?
Coraz większą uwagę skupiamy na zajmowaniu się zwierzętami i nie na "hodowaniu" ich, a na tworzeniu relacji z nimi. Jednocześnie maleje liczba dzieci i związków formalnych. Z tego wynika, że tak faktycznie kształtuje się nowa rzeczywistość – zwierzęta to nasze dzieci współczesności.
Jak widać w ankietach, emocjonalne przywiązanie do psów i kotów koreluje także z niechęcią do posiadania dzieci i chociaż to dane spoza Polski, u nas jest podobnie.
68 proc. Polek w wieku 18-45 lat nie chce lub nie wie, czy chce powiększyć rodzinę – wynika z badania CBOS „Postawy prokreacyjne kobiet”.
I do wszystkich wpychających nam w macicę dzieci – wyobraźcie sobie, że to nie fakt istnienia psów i kotów jest winny takiego stanu rzeczy. Kobiety nie chcą mieć dzieci ze względu na wiele gospodarczo-finansowych czynników, ale jest też druga strona medalu.
Marcierzyństwo obciąża głównie kobietę, psicierzyństwo jest partnerskie
Przestaliśmy macierzyństwo lukrować, coraz więcej mówi się o jego trudach i tym, że założenie rodziny wymaga poświęcenia głównie od kobiety. Wystarczy poczytać o motherhood penalty(karze za macierzyństwo) – to dokładnie opisane społeczne zjawisko, które polega na tym, że mężczyźni zarabiają, a kobiety tracą na posiadaniu dzieci – finansowo, emocjonalnie i społecznie.
Nie chodzi tu tylko o to, że kobietom przez jakiś czas mniej zostanie w kieszeni czy są na urlopie macierzyńskim. Spowalnia je to zarówno w karierze i uzależnia od partnera, do tego stopnia, że "konsekwencji" macierzyństwa nie da się nadrobić ot, tak – chwilę po powrocie do pracy.
Badania pozwoliły ustalić, że liczba godzin płatnej pracy drastycznie spada wraz z pojawieniem się na świecie pierwszego dziecka, a wzrasta liczba godzin pracy bezpłatnej polegającej na opiece nad dzieckiem, sprzątaniu, gotowaniu i ...tak dalej można by wymieniać.
I nadal wielu z tych ojców żyje w przekonaniu, że przy własnych dzieciach może co najwyżej "pomagać"...
W 2024 r. gdy dla kobiet partnerstwo w relacji jest celem, a niezależność priorytetem wizja poświęcenia się w ten sposób nie zawsze jest warta bycia matką. I na koniec – są już rodzice, którzy mają odwagę mówić, że żałują decyzji o powołaniu dziecka na świat.
Są też kobiety, które zanim zostały matkami ludzkimi, były psimi matkami i mówią wprost – psa kochałam równie mocno. Tak twierdzi m.in. Zofia Zaniewska-Wojtków behawiorystka i mama, która w wywiadzie dla Vogue podkreślała, że psi parenting to najlepsze, co jako ludzie mogliśmy wymyślić.
Bo to, że moje pokolenie psy traktuje jak dzieci nie świadczy o ich egoizmie czy fanaberiach. Wprost przeciwnie! Nie ma nic złego w traktowaniu swojego psa jak członka rodziny, tym bardziej, że pies traktuje nas jak członka swojej psiej rodziny i postrzega nas ludzi w kategoriach swojego stada.
Co więcej, umysł psa pod względem odczuwania emocji i zdolności do nauki bardzo przypomina umysł dziecka do 3. roku życia. Psiaki odczuwają empatię, przywiązanie, poczucie bezpieczeństwa. Są od nas zależne, kochają nas, czują się częścią rodziny.
Czemu więc nie mielibyśmy traktować psa jak dziecka, chociaż wszelkie argumenty wskazują, że potrzebuje on od nas nie mniej uwagi (ale inaczej realizowanej) niż ludzkie dziecko?
W haśle: "pies to dziecko", nie chodzi jednak o to, by psa wozić w wózku i ubierać w ubranka, by odgrywać macierzyńskie scenki. Ludzie, nikt tego nie robi w tym celu!
Ubieram swojego psa w ubranka, bo zwyczajnie jest rasą, która marznie cały rok (chihuahua), niektórzy właściciele wożą swoje psy w wózkach, bo nie każda rasa i egzemplarz jest w stanie pokonać długą drogę wyłącznie na własnych łapach.
Milenialsi i Zetki nie "męczą" swoich zwierząt robieniem z nich dzieci. Uprawiają psi parenting w skupieniu na potrzebach zwierzęcia. Dla was to dziwne? Dla mnie to chore, że istnieją jeszcze miejsca, w których pies przywiązany jest do budy i nie ma prawa wchodzić do domu, a ze słów człowieka zna jedynie komendy.
Zainteresował Cię nasz artykuł, chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub podobną sytuacją? Jesteśmy ciekawi twojej opinii i czekamy na listy do redakcji! Napisz do nas na: agnieszka.miastowska@natemat.pl. Możemy opublikować twoją historię.
W społeczeństwach krajów rozwiniętych mamy do czynienia z coraz większą liczbą rodzin typu DINK (Double Income No Kids – dwie wypłaty bez dzieci), czyli dwoma partnerami aktywnymi zawodowo, którzy tworzą rodzinę, ale nie mają dzieci oraz z DINKWAD (Double Income No Kids With A Dog/Cat), czyli ten model rodziny z psem lub kotem. Są to osoby, które świadomie decydują się na to, że nie będą miały dzieci, nazywając siebie plus towarzyszące im zwierzę rodziną.
Badania przeprowadzone przez Consumeraffairs wskazują, że 57 proc. milenialsów kocha swoje zwierzaki bardziej niż własne rodzeństwo, a 50 proc. bardziej niż matkę! Z kolei 30 proc. wybrałoby zwierzaka zamiast swojej drugiej połówki. Mało tego, jeden na 4 milenialsów zadeklarował, że byłby skłonny sprzedać swój samochód, aby opłacić zabieg ratujący życie swojego zwierzaka. 7 na 10 młodych dorosłych z pokolenia Z wolałoby adoptować zwierzaka niż mieć własne dzieci.
Badania Consumeraffairs
W Polsce 62 proc. matek dzieci w wieku 1-3 lat jest aktywnych zawodowo, podczas gdy w przypadku ojców odsetek ten wynosi aż 98 proc.
Istnienie psich blogów, kocich fryzjerów, specjalne wybiegi dla zwierząt, elektroniczne systemy, aplikacje do pilnowania zwierząt, psie i kocie nianie, psychologowie, fizjoterapeuci. Kursy na pogłębienie relacji z psem, możliwość zabierania psa do pracy liczona jako plus dla pracodawcy. Żyjemy w świecie psiego parentingu i świadczy to o nas jako o ludziach pięknie.