Bralczyk: mam tego dosyć! Profesor komentuje aferę o to, że powiedział "psy zdychają"
redakcja Topnewsy
18 lipca 2024, 16:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 lipca 2024, 16:53
Jerzy Bralczyk w rozmowie z Pudelkiem odniósł się do burzy, która wybuchła po jego słowach o zwierzętach. Przyznał, że jest zmęczony całą sytuacją i ma jej dosyć. Nieco obszerniej wyjaśnił wcześniejszą wypowiedź w rozmowie z Onetem.
Reklama.
Reklama.
Jerzy Bralczyk w programie TVP Info "100 pytań do" wypowiedział słowa, które oburzyły wiele osób. – Nie, nie pasuje mi – odpowiedział na pytanie o stosunek do stwierdzenia "osoba ludzka" i "nieludzka".
– Tak samo, jak nie pasuje mi na przykład "adoptowanie zwierząt". Też mi nie pasuje. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób myślenia... Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies "umarł", będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety "zdechł". Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę – dodał językoznawca.
Zapytany o burzę po swoich słowach Jerzy Bralczyk udzielił najpierw dość lakonicznej odpowiedzi dziennikarzowi Pudelka. – Mam tego dosyć. Już tak się to teraz rozgęściło strasznie, czy zagęściło raczej. Jestem już zmęczony tym wszystkim... Niech Pan zadzwoni za jakiś czas. Pozdrawiam – powiedział.
Obszerniej profesor Bralczyk wyjaśnił swoje stanowisku w rozmowie z Onetem. – Nie śledzę burzy. Obrazili się na mnie psiarze? Nie adoptujemy psów, adoptujemy ludzi – zaznaczył w rozmowie z Onetem.
– (...) nie o to chodzi, że nie powinniśmy tak mówić. Możemy, jeżeli ktoś chce. Jednak właściwym słowem, które jest używane w polszczyźnie na określenie śmierci zwierzęcia, jest to, że zdycha. Zdychają i lwy, i komary, i psy, i inne zwierzęta. Niestety, przez wieki zyskało ono negatywne skojarzenie. Umieranie zwierząt jest pewnym nadużyciem metaforycznym tego słowa. I tak jak można powiedzieć, że umierają idee czy umierają państwa, tak można powiedzieć i o zwierzętach – powiedział Onetowi profesor Bralczyk.
– Ale właściwym, pierwotnym słowem jest właśnie zdychać. Zdychanie ma związek etymologicznie z oddychaniem, wdechem, tchem i wszystkim tym, co jest związane z duchem. Etymologicznie to nie jest słowo nacechowane pejoratywnie. Jeżeli ktoś nie lubi słowa "zdychanie", to ja bym sugerował używanie, takich jak "odszedł", "nie ma go". Jednak umieranie wolałbym zarezerwować dla człowieka, tak samo, jak adopcję – mówił w Onecie.
Następnie nawiązał do osobistego przypadku. – Sam jestem kociarzem i niestety, koty też zdychają. Przykro, że to robią, ale tak już jest. Dzisiaj nie jest to miłe słowo, ale jest wpisane w polszczyznę. Jeżeli są szokujące (słowa o "zdychaniu", przyp. red.), to za to bardzo przepraszam. Wciąż jednak "umarł pies" czy "umarł kot" wydają mi się nie na miejscu – dodał. Profesor Bralczyk zaznaczył jeszcze, że w języku polskim jedynym zwierzęciem, o którym można powiedzieć, że umiera, jest pszczoła.
Mój pies umarł, a nie zdechł. Profesorze Bralczyk, czas przestać być "staromodnym"
W naTemat słowa prof. Bralczyka skomentowała nasza dziennikarka Klaudia Zawistowska.
Swój stosunek do wypowiedzi prof. Bralczyka o śmierci psów wyraziła Klaudia Zawistowska z naTemat. "Przez lata dzielnie stał na straży poprawności językowej i wyjaśniał zwykłemu człowiekowi zawiłości naszej mowy. Jednak teraz jego wypowiedzi budzą wiele emocji. Ta o "zdechłych psach" na długo zapadnie mi w pamięć" – pisała nasza dziennikarka.
"O tym, jak ważnym elementem każdej rodziny potrafi być pies, wie chyba każdy, kto choć raz miał go pod swoją opieką. Dzisiaj jest on pełnoprawnym członkiem rodziny, nie bez powodu mówi się, że to syn/córka/wnuczek/wnuczka. Mój pies obchodził urodziny, dostawał prezent pod choinką, a i focha potrafił strzelić jak mało kto" – czytamy w tekście Klaudii Zawistowskiej.
Całą aferę skomentowała też Karolina Korwin-Piotrowska, która zarzuciła językoznawcy "zmurszałe" myślenie.
– Bardzo współczuję profesorowi Bralczykowi takiego zmurszałego i pozbawionego empatii podejścia do naszych braci mniejszych. Świat się zmienia i zaczynamy doceniać emocje i uczucia zwierząt. I czy się to podoba dziadersom, czy nie, nasze zwierzęta będziemy adoptować, kochać do samego końca, kiedy to umrą, powodując wyrwę w naszych sercach, często większą niż odejście niejednego dwunożnego stwora, który z pogardą i niezrozumieniem ogląda zmieniający się świat – powiedziała Korwin-Piotrowska w rozmowie z Pudelkiem.