praca warszawa warunek rekrutacja kawiarnia arcybiszkopt zetki młode pokolenie
Pracodawca z Warszawy postawił niezwykły warunek. Okazuje się, że nie wszyscy go spełniają Fot. StockSnap / Pixabay
Reklama.

Nie trzymając was dłużej w niepewności, chodzi o... "zdolność przychodzenia do pracy". Właśnie taki warunek pojawił się w ogłoszeniu o pracę w kawiarni ArcyBiszkopt na Mokotowie. Wydaje się, że to oczywista oczywistość, ale ludzkość potrafi zaskakiwać. Już kilka razy zawiódł się na młodych pracownikach.

"Zdolność przychodzenia do pracy". Niezwykły warunek pracodawcy z Warszawy

W rozmowie z "Wyborczą" opowiedział o pracownicy, która przez miesiąc przychodziła do lokalu na szkolenia. Pomimo tego, że de facto nie wykonywała pełnego zakresu obowiązków, dostawała normalną pensję (zapewnia, że płaci 28-30 zł za godzinę, co w gastronomii nie jest wcale najniższą stawką), co dla niektórych szefów wciąż jest nie do pomyślenia.

Czytaj także:

"W końcu, gdy dziewczyna była gotowa do rozpoczęcia pracy, pięć minut przed czasem przyszła na swoją zmianę. Ale przyszła tylko po to, by oświadczyć, że praca jej jednak nie pasuje. A nie pasuje, bo ma z domu za daleko. Jest daleko, więc dojazdy są męczące" – relacjonuje gazeta.

W zeszłe wakacje miał niemal ten sam problem. Szkolący się pracownik wyszedł odebrać telefon... i już nie wrócił. Potem, używając języka młodych, "zghostował" kawiarnię. – Po prostu sobie poszedł. Mieliśmy nawet problem, żeby się z nim skontaktować i zapłacić za pracę. Bo płacimy za szkolenie – zapewnił raz jeszcze właściciel, Lech Olszak.

Zauważył jeszcze jedną rzecz, która różni "zetki" (pokolenie Z urodzone w latach 1997–2010) od np. milenialsów i starszych generacji. Rzadziej wykazują się inicjatywą i robią tylko to, co im się powie. Np. boomerzy, gdy jest mniej klientów, "sami z siebie szukają sobie pracy, przygotowują coś na później, żeby ułatwić sobie zadanie".

Ponadto potrafią np. nie przyjść do pracy w piątek, bo mają juwenalia. – Gdy o tym informują, bardziej to ogłaszają, niż pytają. Choć to przecież kwestia do dogadania. Z zetkami jest jednak problem przy układaniu grafiku. Nie wiem, czy podobnie było 10, czy 20 lat temu z ówczesnymi młodymi. A może to jednak cecha charakterystyczna dla tego pokolenia – mówił Olczak.

Podobne doświadczenia z młodymi kandydatami miał też redaktor naczelny naTemat, Michał Mańkowski. W artykule opisał, jakie mają podejście do rozmowy rekrutacyjnej i ogólnie nowej pracy. Trudno zrozumieć niektóre zachowania, nawet wtedy, gdy nie jest się o wiele starszym. "Lubię historię jednego dnia rekrutacyjnego, gdy na sześć umówionych osób, cztery się spóźniły, z czego jeden chłopak aż trzy godziny, po czym wpadł w krótkich spodenkach i beztrosko spytał 'czy jeszcze można', piąta nie miała zielonego pojęcia, do jakiego serwisu aplikuje, a szósta nie pamiętała, z kim była umówiona" – wspominał.