Kasjerki i kasjerzy z Biedronki i innych sklepów napisali manifest, w którym podsumowują chamskie zachowania i teksty klientów. Mają ich dość, a lista jest naprawdę długa i bulwersująca. Z czego to wynika?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zakładając, że sami jesteśmy kulturalni, to na pewno nieraz spotkaliśmy się z sytuacjami, kiedy inni klienci poniżali lub mieli pretensje do pracowników sklepów. Głównie w tych wielkopowierzchniowych, bo zwykle w tych małych, osiedlowych panuje większa sielanka.
"Wyborcza" opisuje sytuację, która ostatnio zdarzyła się w jednej z łódzkich Biedronek. W pocie czoła produkty skasowała tylko jedna kasjerka, a kolejka robiła się coraz dłuższa. Klienci domagali się otwarcia kolejnej kasy, ale pracownica nie miała czasu, by zareagować. Jeden z mężczyzn poszedł więc do innej pracownicy, która układała towar.
– Jesteś od obsługiwania niczym dupa od... Rusz cztery litery, bo stracisz pracę! – powiedział czerwony na twarzy mężczyzna, wymachując przy tym palcem. Kobieta odparła, że musi skończyć swoją robotę i są otwarte kasy samoobsługowe, ale to go nie przekonało. Dopiero interwencja ochroniarza ostudziła jego nastrój.
Kasjerka z "Dino" mówi, że w tej sieci nie jest aż tak źle, jak w Biedronce czy Lidlu, ale również spotyka się z nieprzyjemnymi sytuacjami. – Zdarza się, że wydaję resztę i słyszę od klienta: co do grosza ma być, napiwków nie dajemy. W takiej sytuacji zdarzyło mi się odpowiedzieć: "to nie jest pub, by napiwki dawać". Staram się nie pozwolić na to, by klienci weszli mi na głowę, nie pozwolę na to, by ktoś mnie poniżał" – mówiła.
Kasjerkom jest też po prostu przykro, gdy klienci nie odpowiadają im na "dzień dobry", tylko od razu dyktują swój numer telefonu, by weszła promocja, rzucają "wielkomiejskim gestem" pieniądze na ladę albo otrzymują niesłuszne skargi, gdy np. pracownik poszedł na przerwę, więc zamknął kasę, a oni musieli przejść do tej obok.
Manifest kasjerek i kasjerów z dyskontów. Napisali, co ich wkurza w zachowaniu klientów
Dlatego kasjerzy i kasjerki stworzyli krążący między nimi manifest, który jest wyrazem ich bezradności i złości, ale ma też uczulić klientów na niestosowne zachowania i docinki. Zaczyna się od słów: "Drogi kliencie..."
Szanuj sprzedawcę, zakupy to transakcja obustronna.
Mając do wydania 20 zł lub 200 zł nie jesteś królem życia i nie traktuj innych, jak szmatę.
Poczekaj na swoją kolej, trzem osobom jednocześnie pomóc się nie da.
"Ile to kosztuje i dlaczego tak drogo" dawno nikogo nie śmieszy.
Przywołać ręką to możesz psa.
Rozmawiasz ze mną, nie odbieraj telefonu. Jak zaczniesz rozmawiać – nie będę czekał. Zajmę się czymś innym.
"Ale musi być rabat" – nie musi.
"Bo pójdę do konkurencji" – taki szantaż nie działa.
Nie rzucaj mi pieniędzy.
"Dziękuję i do widzenia" – to nie zajmuje dużo czasu.
Problem z kasą - nigdy nie zawiesił Ci się komputer?
Chrząkanie nie sprawi, że kolejka się zmniejszy.
Sklep to nie śmietnik, budka telefoniczna, poczekalnia.
Te i inne zachowania biorą się z dwóch rzeczy: po pierwsze ludzie często uważają, że np. za ceny odpowiadają szeregowi pracownicy sklepu, a po drugie, część z nich po prostu w ten sposób chce się wyżyć za swoje niepowiedzenia w pracy czy domu.
– Kasjerki to dla klientów pracownicy firmy, z którymi kontaktują się jako pierwsi i to na nich wylewają żale pod adresem sklepu. Na dodatek rano jest to często pierwsza osoba z zewnątrz, z którą mają kontakt, jeśli np. robią zakupy przed wyjściem do pracy. Popołudniami lub pod wieczór kasjerka jest z kolei ostatnią osobą, na której mogą wylać frustrację i wyżyć się za niepowodzenia doznane w ciągu dnia – mówił "Wyborczej" Czesław Michalczyk, psycholog i terapeuta, a także biegły sądowy z Łodzi.
Pracownicy marketów z pewnością nieraz by odpyskowali wkurzającym klientom, ale wiedzą, że nie mogą tego zrobić, bo mogliby wylecieć. Co by powiedzieli? Pewna kasjerka z Biedronki kręci też filmiki na TikToku. W jednym z nich pokazała, jakby reagowała, gdyby mogła.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.