Podróże kształcą i rozwijają. To m.in. dlatego, poza podziwianiem widoczków i relaksem, wybieramy się za granicę. Lubimy poznawać inne kultury i zwyczaje, ale to samo tyczy się obcokrajowców odwiedzających Polskę. Młoda Amerykanka była u nas dwa tygodnie i dokonała nietypowych obserwacji. Jej post stał się viralem w sieci.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na Facebooku jest sobie taka grupa jak "I Love Poland", której nazwa mówi sama za siebie. Ostatnio jednak jeden z zamieszczonych tam wpisów wyszedł poza jej obręb i obiegł media społecznościowe.
Napisała go Caroline z Atlanty, która mieszkała u nas przez dwa tygodnie (na zamieszczonym przez nią zdjęciu widzimy ulicę Mariacką w Gdańsku). Pokochała Polskę (to pewnie też wpłynęło na popularność tego posta, bo mało co tak łechta nasze ego jak pochwały obcokrajowców) i chce tu wrócić.
Zwróciła uwagę na pewne różnice kulturowe, które utkwiły w jej pamięci. Przy okazji zrobiła Polsce megareklamę w sieci. W dodatku darmową. I patrząc na jej profil, nie jest to fejk konto jakiejś agencji PR-owej, ale należy do zwykłej turystki zza Wielkiej Wody.
Turystka z Ameryki napisała, co ją zaskoczyło w Polsce. Jej obserwacje stały się viralem
Niektóre z nich mogą zaskoczyć też i nas samych, bo są to zupełnie nieoczywiste rzeczy. Wydaje nam się, że obcokrajowcom może (nie)podobać się to czy tamto, a okazuje się, że prawda może być inna.
Po pierwsze: "ludzie szanują pieszych". Zadziwiło ją to, że "każdy samochód zatrzymywał się przed przejściem". "W Stanach ludzie prędzej cię potrącą, niż zatrzymają na przejściu. Będą też trąbić, byś szedł szybciej" – przyznała oraz pochwaliła Polaków za przestrzeganie przepisów drogowych (to ciekawe, prawda?).
Po drugie: "księgarnie są wszędzie". Napisała, że nie widziała ich tylu w żadnym hrabstwie (czyli odpowiedniku naszych powiatów). "I to nie tylko sieciowych, ale też niezależnych" – podkreśliła. Stwierdziła, że "kultura księgarń w USA jest praktycznie martwa" i człowiek jest szczęściarzem jeśli natrafi na jakiś punkt w okolicy.
Po trzecie: "keczup na jajecznicy". "To mówi samo za siebie" – wyjaśniła krótko.
Ta totalnie odkrywcza i niesztampowa perspektywa na nasz kraj sprawiła, że post rozszedł się wirusowo. Ma w tym momencie 30 tysięcy reakcji, grubo ponad 3 tysiące komentarzy i niemal 900 udostępnień.
Największą dyskusję wywołał trzeci podpunkt. Internauci nie zgadzali się z tym, że w Polsce wcina się jajecznicę z keczupem (inni pisali, że to ich ulubione danie i inaczej nie jej nie jedzą). Zauważyli też, że prędzej to Brytyjczycy tak robią.
Caroline po tym odzewie edytowała post i uzupełniła, że może faktycznie widziała po prostu zajadających się w ten sposób turystów z Wysp. Zapewniała jednak, że wiele rzeczy miało posmak keczupu i było go wszędzie pod dostatkiem (podejrzewam, że miała też na myśli pizzerie - to na pewno może wyróżniać Polskę).
Na koniec wrzuciła jeszcze jedną anegdotkę z restauracji, gdzie myślała, że smaruje chleb hummusem, a tak naprawdę to był... smalec. To rzeczywiście mogła być nie tyle różnica, co szok kulturowy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.