"To twój grzech przybił Jezusa do krzyża" – takie słowa słyszały dzieci w czasie rekolekcji. Może i takie metody przemawiają do wyobraźni, jednak czy nie są za mocne? To tylko jeden z przykładów traumatycznie prowadzonych lekcji religii. Można jedynie zastanawiać się, co katechetki chciały osiągnąć.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Traumatyczne katechezy – trwają teraz w wielu szkołach w Polsce?
Trwa okres rekolekcji wielkopostnych. Katolicy przygotowują się do Wielkanocy, a w szczególny sposób robią to dzieci na lekcjach religii. By zmobilizować najmłodsze dzieci do aktywności, katechetki korzystają z kreatywnych sposobów na naukę religii.
Jak podaje Gazeta.pl, jedna z nauczycielek dała się ponieść fantazji i na rekolekcje wymyśliła pewną aktywność, która mogła straumatyzować dzieci.
Czytaj także:
Portal przywołuje historię Natalii, która wspomina katechezę rekolekcyjną, gdy miała 11 lat. Okazuje się, że "surowa i niemająca dobrej opinii" katechetka na pierwszy do omówienia temat wybrała grzech.
Pedagog przygotowała tablicę korkową z namalowanym krzyżem, a obok położyła wyciętego z papieru Jezusa. Przywoływała uczniów do tablicy, aby "przybijali go do krzyża".
Jak wskazała rozmówczyni portalu, taka inscenizacja może i była kreatywna, ale raczej nieodpowiednia dla 11-latków.
O tym, co dzieje się na lekcjach religii nie tylko przed Wielkanocą pisał Łukasz Grzegorczyk z naTemat. Dziennikarz wskazywał, że większość z nas ma za sobą dziwne czy nawet niepokojące doświadczenia z lekcji religii.
"Oglądanie z dziećmi "egzorcyzmów", straszenie szatanem i antykoncepcją. Chyba każdy, kto chodził na religię w szkole, ma chociaż jedną dziwną anegdotę związaną z tymi lekcjami" – pisał.
Przywoływał również historię oglądania dokumentu o egzorcyzmach, puszczanego dzieciom przez zakonnicę. A taki film straumatyzować mógłby wielu dorosłych, nie mówiąc o chłonnych umysłach dzieci.
– Przecież byliśmy dzieciakami, a w filmie słychać te okropne krzyki z "egzorcyzmów", pokazane są archiwalne zdjęcia tej dziewczyny. Ona wyglądała koszmarnie: wychudzona, z powykrzywianą twarzą i kończynami, chwilę potem zmarła. To było za mocne – mówiła mu rozmówczyni podpisana jako Marta.
Dla kobiety ten seans zakończył się stanami lękowymi. – Co zakonnica chciała osiągnąć, puszczając nam taki hardkor? Dla mnie to antyreklama wiary i religii. Nie muszę chyba wspominać, jak wkurzeni byli moi rodzice, gdy opowiedziałam im, co działo się na lekcji i jak się po tym czuję. Gdyby chodziło o moje dziecko, na pewno pociągnęłabym taką osobę do odpowiedzialności – stwierdziła.
Coraz więcej mówi się o likwidacji szkolnych lekcji religii i prowadzeniu katechezy w przykościelnych salkach – jak było to jeszcze kilkanaście lat temu. Co myślicie o takim pomyśle?