oszpeciła twarz córki zbiórki julia monika b. łuków policja sąd
Matka prowadziła zbiórki na leczenie córki. Okazało się, że miała ją sama oszpecać Fot. lubelska.policja.gov.pl, siepomaga.pl

Jeszcze parę lat temu Monika B. prosiła w telewizji o pomoc na leczenie córki. W materiale widzieliśmy dziewczynkę z bąblami i ranami na twarzy. Teraz wyszło na jaw, że miała stać za nimi jej matka. Śledczy ustalili, że oblewała dziewczynkę żrącą substancją. Usłyszała zarzuty o wieloletnie znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

REKLAMA

W 2020 roku Monika B. z mężem i swoją córką Julią pojawiła się w znanym programie interwencyjnym "Uwaga! TVN". Mogliśmy w nim usłyszeć, że dziewczynka ma prawdopodobnie pęcherzycę, padaczkę lekooporną, niedosłuch i problemy ze wzrokiem.

Matka mówiła lekarzom, że rany na twarzy córki to wynik choroby. Prawda okazała się inna

Wypowiadający się w materiale lekarz podejrzewał, że charakter zmian skórnych był wywołany chorobą. Na wyniki badań trzeba było jednak czekać.

"Odpowiada opisowi pęcherzycy, ponieważ od około drugiego roku życia u dziewczynki powstają zmiany pęcherzowe. Zleciliśmy szczegółową analizę kilkunastu genów, które warunkują wszystkie poznane do tej pory dziedziczne postacie pęcherzowego złuszczania naskórka" – mówił genetyk.

W innym artykule była mowa, że dziewczynka przy urodzeniu "dostała 10 punktów w skali Apgar", wciąż nie zdiagnozowano przyczyn tych ran na twarzy, a matka od lat "przemierza Polskę i szuka pomocy u specjalistów".

Pieniądze z organizowanych przez Monikę B. zbiórek (a także licytacji) faktycznie mogły być wydawane na leczenie różnych schorzeń dziewczynki, ale rany na twarzy miała spowodować nie pęcherzyca, ale jej własna matka - prokuratura jest o tym przekonana.

Kobieta latami miała zatem oszukiwać lekarzy, dziennikarzy i osoby wpłacające tysiące złotych. W końcu jednak wpadła.

Jeszcze do dziś (tj. 14 lutego) m.in. w serwisie siepomaga.pl była prowadzona zbiórka na leczenie dziewczynki (uzbierano ponad 208 tys. zł). Fundacja jednak wypowiedziała porozumienie w trybie natychmiastowym po najnowszych doniesieniach medialnych.

"Jednocześnie wszystkie środki są zabezpieczone w Fundacji na potrzeby Julii. Potrzebująca została zweryfikowana na podstawie wiarygodnej dokumentacji medycznej od lekarzy specjalistów, tym samym potwierdzających stan potrzebującej. Dotychczasowe wydatkowanie środków było przeznaczone na opiekę medyczną. Wizerunek potrzebującej i opis zbiórki ukryliśmy ze względu na dobro dziecka i toczące się postępowanie" – czytamy w oświadczeniu na profilu zbiórki.

logo
Fot. siepomaga.pl

Matka została aresztowana na 3 miesiące. Córka została oszpecona do końca życia

Podejrzana Monika B. spod Łukowa (woj. lubelskie) od końca lutego 2017 r. do stycznia 2024 r. znęcała się fizycznie i psychicznie ze szczególnym okrucieństwem nad swoją małoletnią córką. 

"Doprowadzała do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z (...) płynną substancją toksyczną o cechach drażniących/żrącychpowodując rozległe zmiany skórne" - poinformowała cytowana przez RMF FM rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka.

Chodzi o "uszkodzeniach skóry od rumienia i stanów zapalnych, poprzez blizny, aż do nieodwracalnych ubytków tkanek w wyniku martwicy niezakaźnej. Dziewczynka straciła m.in. część prawego ucha".

Z ustaleń śledczych wynika, że rany, które zadawała obecnie 9-letniej córce, przedstawiała lekarzom i sądowi opiekuńczemu jako zmiany chorobowe, ale najwyraźniej nikt nie odkrył, jaka była prawdziwa przyczyna. - Te uszkodzenia zgłaszała jako spowodowane chorobami różnego typu. Powodowała je sama matka - przekazała mediom prokuratorka.

Na stronie policji, która opublikowała materiał z dzisiejszego aresztowania, możemy przeczytać, że "doszło do trwałego, istotnego zeszpecenia dziecka, zaburzającego normalne społeczne funkcjonowanie człowieka i spełnianie adekwatnych do kolejnych etapów życia ról społecznych".

43-letnia kobieta nie przyznała się do winy. Złożyła wyjaśnienia, ale prokuratura ich nie ujawniła. Jeśli zarzuty się potwierdzą, może trafić na 15 lat za kratki.

Aktualizacja: Napisałem do Fundacji TVN, ponieważ w artykułach było napisane, że Julia była podopieczną również i tej fundacji. Dostałem odpowiedź przeczącą, którą publikuję niżej w całości.

Fundacja TVN nigdy nie udzieliła wsparcia w tym przypadku. Matka dziewczynki ubiegała się o pomoc finansową ze strony Fundacji TVN, ale nie dostarczyła wymaganych dokumentów, które uprawniają do jej otrzymania. Dziewczynka nie była więc podopieczną Fundacji TVN i Fundacja TVN nie należy do grona poszkodowanych w tej sprawie.