Robert Lewandowski bez wątpienia może liczyć na liczną rzeszę fanów. Jednak nie raz potrafili oni zaskoczyć sportowca w ten mniej pozytywny sposób. Były rzecznik prasowy reprezentacji Polski w piłce nożnej ujawnił pewną sytuację, która wyprowadziła piłkarza z równowagi. Poszło o pewien list z nietypową prośbą.
Reklama.
Reklama.
Robert Lewandowskito bez wątpienia jedna z największych gwiazd polskiej piłki nożnej. Jego konto na Instagramie ponad 35,5 miliona internautów. Jak się okazało, tak wielka popularność niesie za sobą również przykre sytuacje.
O jednej z nich opowiedział Jakub Kwiatkowski, który niedawno został nowym dyrektorem TVP Sport. Przypomnijmy, że jeszcze do niedawna był bezpośrednio związany z reprezentacją Polski w piłce nożnej, pełniąc funkcję rzecznika prasowego oraz team managera.
Czytaj także:
Lewandowski otrzymał od kibica list. Miał do piłkarza szokującą prośbę
Nie jest tajemnicą, że Kwiatkowski był zżyty z piłkarzami. Niedawno opowiedział o swoich doświadczeniach w podcaście "Pogadajmy o piłce" na kanale Meczyki na platformie YouTube. W trakcie rozmowy Kwiatkowski zdecydował się przytoczyć pewną zaskakującą historię, która miała związek z Robertem Lewandowskim.
Dyrektor TVP Sport przytoczył sytuację z jednego ze zgrupowań. W recepcji hotelowej wówczas miał pojawić się pewien mężczyzna "w średnim wieku", który sprawiał wrażenie smutnego. Kwiatkowski zdecydował się do niego podejść. Wtedy dostał od niego kopertę z listem, którą miał przekazać napastnikowi reprezentacji Polski.
– To było totalnie absurdalne. Kiedyś na zgrupowaniu był jakiś pan w recepcji hotelowej. Tam kręci się masa osób, które próbują skorzystać na tym, że jest reprezentacja. Podchodzę do niego, to był człowiek w średnim wieku, taki po 50. Miał strasznie smutny wyraz twarzy, prawie łzy w oczach. Powiedział, że ma list do Roberta Lewandowskiego. Pomyślałem sobie: pewnie ma jakieś chore dziecko – opowiadał.
Ówczesny rzecznik prasowy reprezentacji zdecydował się przekazać list Lewandowskiemu. Jednak nie trzeba było długo czekać, by dowiedzieć się, że jego treść wyprowadziła piłkarza z równowagi.
– Skończyła się ta kolacja, Robert podchodzi, spojrzał na mnie, zostawił ten list i zrobił taką bardzo zniesmaczoną miną. Zapytał: "Co to w ogóle jest?!". Oczywiście nie miał do mnie pretensji, bo to nie ja napisałem. I mówi: "Co ci ludzie mają w głowach" – kontynuował.
Co więc było napisane w treści listu? Jak się okazało, mężczyzna wystosował do Lewandowskiego nietypową prośbę. Chciał, aby ten mu pomógł, spłacając za niego niemały kredyt.
– No i się okazało, że ten człowiek, który wyglądał na inteligentnego, napisał, że ma kredyt we frankach i zapytał Roberta w liście, czy mu go nie spłaci. Wyszedłem do tego człowieka i spytałem: "Nie wstyd tak panu?" – podsumował Jakub Kwiatkowski.