Nagranie z pobojowiskiem w swoim mieszkaniu wrzucił dziennikarz Jerzy Ciszewski i krótko opisał swoją historię. Wynajął je w 2018 roku mężczyźnie z Rumunii. "Menadżerowi, teoretycznie, wysokiej klasy, w biznesie reklamowym" – zaznaczył.
"Przez parę ostatnich miesięcy nie płacił, bo zawsze coś tam. Okazało się, że to i tak pikuś. Nie mam pojęcia jak ten człowiek, o imieniu Catalin, to zrobił… no, ale zrobił" – poskarżył się wynajmujący.
Na nagraniu możemy zobaczyć przede wszystkim wysypisko papierowych toreb, w których było m.in. przywożone jedzenie na wynos. Wygląda to tak, jakby ktoś wyciągnął opakowanie ze środka i po prostu ciskał resztę na podłogę. I tak ze sto razy. Co ciekawe były tam też torby od wcale nie tak tanich marek np. La Coste czy Salewa.
Wynajmujący podkreślił dwukrotnie narodowość lokatora, ale tak naprawdę w tym wypadku nie ma ona znaczenia. Zniszczyć mieszkanie może każdy, o czym świadczą też komentarze pod filmikiem. "Nam w tej samej dzielnicy obywatel z Wielkiej Brytanii zrujnował mieszkanie. Płytki, parkiety i kuchnie. Też był managerem wysokiego szczebla", "A meble, sprzęty, podłoga w całości? U mnie po nauczycielce i menadżerze restauracji nie było jednej całej rzeczy, a podłoga do cyklinowania..." – piszą internauci. "Ostatnio podobnie wyglądało nasze mieszkanie, które wynajęliśmy informatykowi…płacił zawsze solidnie i na czas, a nawet pokrył koszty remontu, podwójnej dezynsekcji oraz wymiany sprzętów. Na koniec mnie przeprosił. Myślę, że to jakieś zaburzenia są, a nie złośliwość. Niestety takich ludzi jest coraz wiecej - życie i praca 'online' sprzyja, bo nie trzeba tygodniami z domu nawet wychodzić. Tylko się tak obrasta w brud" – zauważyła internautka.
"Też miałam takie doświadczenie. Znana agencja warszawska wynajęła moje mieszkanie Japonce. Było och i ach, odbiór z lotniska, świeże kwiaty w wazonach, schłodzone białe wina, bo to przedstawicielka japońskiej firmy, która przyleciała otworzyć filię w Warszawie. Okazała się handlarą chińskiej odzieży, całe kartony zamawiała do mieszkania" – wspominała inna. I kontynuowała historię.
"Nie było gdzie postawić stopy. Wszędzie bałagan podobnie jak u pana Rumuna. Wyjechała bez zapłaty czynszu, zabrała klucze i nie zacytuję, co kazała mi sobie robić, jak zadzwoniłam. Uratował mnie art. 777, należność z nawiązką odzyskałam, środki na naprawę i sprzątanie też pozyskałam, a następnie mieszkanie sprzedałam. Wynajem i walka z nieuczciwymi lokatorami to nie moja bajka" – dodała na koniec.
Niedawno w TopNewsach opisywaliśmy podobną historię, ale nieco na odwrót. W Warszawie mieszkający w Polsce obcokrajowiec wynajął swój apartament trójce nastolatków z Polski. Zrobili tam "epicki melanż" z porysowaniem telewizora, rzucaniem butelkami w ścianę i wbiciem noża w firankę.