Każdy wie, że przed wejściem do basenu, lepiej jest iść za potrzebami do WC. Robią to również rodzice z małymi pociechami, które mogą sobie nie do końca zdawać sobie z tego sprawy. Nie wszystko jednak da się załatwić "na zapas", o czym przekonała się czytelniczka portalu eDziecko.
W liście do redakcji opisała historię, która przydarzyła się jej rodzinie. Było wtedy mało ludzi, a brodzik mieli cały dla siebie. Został w nim w córką, a mąż poszedł szaleć do basenu ze starszym synem. W pewnym momencie doszło do "incydentu", o którym wiele razy czytała w sieci, ale nie spodziewała się, że jej też się przydarzy. Zaczęło się od chwili podejrzanej ciszy.
"Cisza przy dzieciach nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Kupę jednak zaliczyliśmy przed wyjściem, więc akurat tego nie obstawiałam. Cóż, jak mówi powiedzenie 'ślepa baba w karty nie gra'. Dziś wiem, że hazard nie będzie moją mocną stroną. Zapytałam się córki, co tam. A ona nagle zaczerwieniła się na twarzy i powiedziała: BOMBA" – relacjonowała kobieta.
Połączenie faktów zajęło jej chwilę. "Ale jaka bomba? O co chodzi? Gdy jednak doszło do mnie, co to za bomba, było za późno. Wyciągnęłam BOMBelka do góry, a farfocle pływające dookoła nas nie pozostawiały złudzeń co do natury bomby" – napisała.
Córka zaczęła się drzeć, bo chciała się dalej kąpać, ale mama wiedziała, że trzeba reagować. Wezwała męża, który opowiedział o wszystkim ratownikowi. Rodzice już zaczęli sobie w głowie kalkulować, że będą musieli wziąć "kredyt na pokrycie czyszczenia zbiornika".
Pracownik jednak tylko chwycił za metalową rurkę, by odetkać jeden z otworów, który zassał "niespodziankę". "Jeżeli macie wątpliwości co do skuteczności tej metody, to ja także je podzielam. Ale zakładam, że specjaliści wiedzą lepiej. A co z resztą? Cytując pana z obsługi, 'się przefiltruje'" – napisała kobieta.
Kobieta przestała chodzić na tamten basen, ale nie przez wstyd. Ratownik podziękował jej za szczerość i przyznanie, że dziecko narobiło do wody, bo większość osób tego nie robi... Ponadto nawet jeśli ktoś o tym powie, to nieczystości są usuwane właśnie w taki sposób.
W innym razie pewnie basenu musiałyby być zamykane co chwilę, bo przepisy są dość jasne: "W momencie otrzymania informacji o incydencie kałowym zarządca basenu ma obowiązek wyłączyć daną nieckę z użytkowania oraz powiadomić inspektora sanitarnego" – informuje portal bezprawnik.pl.
Na wyniki kontroli sanepidu trzeba czekać nieraz kilka dni, co rzecz jasna przynosi straty dla zarządcy obiektu. Czy osoba, która zrobiła "dwójkę" (lub jej opiekunowie) pokrywają koszty czyszczenia basenu? Jeśli to rzeczywiście był "wypadek" to nie, ale jeśli ktoś to zrobił to np. dla żartu, to może mu grozić kara grzywny do 1500 zł.