Skandal w samolocie LOT. Reporter BBC z niepełnosprawnością musiał czołgać się do toalety
Frank Gardner pracuje w BBC od lat 90 jako korespondent wojenny. W 2004 roku w czasie kręcenia reportażu w Arabii Saudyjskiej został postrzelony 6 razy przez zwolenników Al-Kaidy.
W wyniku ataku jego operator zginął, a on doznał paraliżu nóg i od tamtego czasu porusza się na wózku inwalidzkim. Nie porzucił jednak zawodu dziennikarza i dalej pracuje jako korespondent.
Ostatnio wracając samolotem LOT z Warszawy, przeżył zawstydzające i przykre chwile, które opisał w poście na X. Wpis widziało już pół miliona osób i ma setki komentarzy.
Brytyjski dziennikarz upokorzony na pokładzie samolotu. Nie było wózka, więc musiał czołgać do toalety
"Wow. Jest rok 2024, a ja właśnie musiałem czołgać się po podłodze samolotu polskiej linii lotniczej LOT, żeby dostać się do toalety w czasie lotu powrotnego z Warszawy, ponieważ 'nie mamy wózków inwalidzkich na pokładzie. Taka jest polityka linii lotniczej'. Jeśli jesteś niepełnosprawny i nie możesz chodzić, to jest to po prostu dyskryminacja" – czytamy.
Do postu jest załączone zdjęciem z jego perspektywy: on leży na podłodze, a nad nim stoją jacyś ludzie: prawdopodobnie członkowie załogi. Ujęcie daje wrażenie, że tylko gapili się na niego, kiedy on czołgał się do toalety. Było jednak inaczej, o czym napisał w komentarzu.
"Żeby oddać sprawiedliwość: personel pokładowy pomagał i przepraszał, jak tylko mógł. To nie ich wina, tylko linii lotniczej. Nie będę już latał LOT-em, dopóki nie wkroczą w XXI wiek" – zapowiedział.
Internauci są oburzeni, ale zauważają, że nie wszystkie samoloty są przystosowane dla osób z niepełnosprawnościami. Dziennikarz jednak zapewnia, że wszystkie linie, w których latach w ostatnich latach, miały takie udogodnienia (a możemy zakładać, że jako korespondent zagraniczny, dużo podróżuje).
Pewnie też dlatego nie sprawdził tego, gdy kupował bilet LOT-u. Sądził, że w 2024 roku w przypadku dużej, niemal stuletniej linii lotniczej takie rzeczy nie mogą mieć miejsca. Przecież wystarczyłby jeden wózek inwalidzki, który jest składany i nie zajmuje dużo miejsca.
"Większość linii lotniczych oferuje je jako standard. Mogą nawet zmieścić się w schowku nad siedzeniem. Ale to ewidentnie za duży problem dla LOT-u!" – skwitował Brytyjczyk.
LOT komentuje aferę. Wózki inwalidzkie są w samolotach, ale... tylko tych długodystansowych
Internauci zaczęli wrzucać post na polski profil LOT. Polska linia nie zostawiła tego bez odpowiedzi. Przepraszają w komentarzach za dyskomfort i stres, którego doświadczył Frank Gardner.
Rozumieją też potrzebę dostępności przelotów dla wszystkich i zapewniają, że testują nowe rozwiązania, które wprowadziłyby wózki inwalidzkie również na krótszych dystansach.
Wysłałem też prośbę o komentarz do biura prasowego LOT. Otrzymałem oświadczenie, który pokrywa się z tym, co napisano w komentarzach na X.
Jest nam bardzo przykro z powodu doświadczeń, jakie pan Frank Gardner napotkał podczas swojego ostatniego lotu z nami. Bardzo przepraszamy za dyskomfort spowodowany brakiem wózka inwalidzkiego na pokładzie. Obecnie wózki inwalidzkie dostępne są na pokładach samolotów dalekodystansowych typu Boeing 787 Dreamliner. Rozumiemy, jak ważna jest dostępność i w chwili obecnej aktywnie testujemy rozwiązania, aby wkrótce wyposażyć również samoloty krótkodystansowe w wózki inwalidzkie służące do przemieszczania się po pokładzie. Zgodnie z informacjami na naszej stronie internetowej, na lotach długodystansowych zapewniamy wózki inwalidzkie, które pomagają pasażerom poruszać się po kabinie. Dodatkowo, nasz personel naziemny zawsze jest gotowy do pomocy pasażerom od odprawy do wejścia na pokład oraz od samolotu do strefy odbioru bagażu. Głęboko żałujemy niedogodności, jakich doświadczył pan Gardner, i szczerze przepraszamy za spowodowany stres. Dokładamy wszelkich starań, aby zapewnić wszystkim pasażerom komfortową i godną podróż.
Jak możemy przeczytać w oświadczeniu, wózki inwalidzkie są obecnie tylko na lotach długodystansowych. To dość zaskakujące, wręcz niedopuszczalne, bo przecież nawet w czasie godzinnej podróży można mieć potrzebę skorzystania z toalety.
Szkoda, że dopiero czyjeś traumatyczne doświadczenie i nagłośnienie tego tematu w internecie może dopiero przyśpieszyć zmiany, które są tak oczywiste i proste do zrealizowania.