Występ "smerfa" oburzył widzów igrzysk w Paryżu. Teraz artysta mówi, co miał na myśli

Bartosz Godziński
30 lipca 2024, 15:22 • 1 minuta czytania
Nie milkną echa imprezy otwierającej tegoroczne Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Jednym z najbardziej pamiętnych momentów był występ pół-nagiego mężczyzny pomalowanego na niebiesko. Dionizosem (a nie apostołem, jak niektórzy myślą) był francuski artysta Philippe Katerine. W wywiadzie wyjaśnił przesłanie tego show, a także... prosi o wybaczenie.
"Smerf" z imprezy otwarcia igrzysk w Paryżu tłumaczy swój występ. I prosi o wybaczenie Fot. x.com/MsPepeMAXI, www.instagram.com/philippekaterine/
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Nie tylko "smerf", ale ogólnie cała scena wzbudziła kontrowersji u wielu widzów. Sporo uważa, że Francuz razem z drag queens i tancerzami sparodiowali obraz "Ostatnia Wieczerza" namalowany przez Leonarda Da Vinci. Problem w tym, że tak naprawdę odwoływali się do innego dzieła "Uczty bogów" autorstwa Jana van Bijlerta.


Tropy były dwa: po pierwsze obraz jest wystawiany w Musée Magnin w Dijonie (miasto we Francji, o czym może nie wszyscy wiedzą), a po drugie: namalowani są na nim bogowie z mitologicznego Olimpu. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jaki to ma związek z Igrzyskami.

"Smerf" tłumaczy swój występ na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. To nie była parodia "Ostatniej Wieczerzy"

Wybuchła jednak ogólnoświatowa afera, z której teraz tłumaczy się niebieski Dionizos. W CNN wyjaśnił, że piosenka "Nue" (pl. Nagi) ma pokojowe przesłanie i inspiracją do jego zaśpiewania były toczące się wojny w Ukrainie i Strefie Gazy.

– Czy byłyby wojny, gdybyśmy pozostali nadzy? Odpowiedź brzmi: być może nie, ponieważ nie można ukryć pistoletu ani sztyletu, kiedy jest się nagim – zauważył pochodzący z Francji artysta Philippe Katerine.

Przypomina, że uczestnicy starożytnych igrzysk również byli nadzy, co można zobaczyć na malowidłach. Przez to również nie mogli mieć ze sobą broni. – Taka idea przyświecała też początkom igrzysk olimpijskich. Więc po prostu przyszedłem i zaśpiewałem tę piosenkę – dodał.

Francuz przyznał, że było mu naprawdę przykro, że ich występ oburzył tyle ludzi, co wynika ze "złej interpretacji". Ma też żal do organizatorów, że nie wyświetlili napisów, choć na to nalegał. Może wtedy nie byłoby takich nieporozumień. Prosi jednak widzów o przebaczenie.

"Wychowałem się jako chrześcijanin i najlepszą rzeczą w chrześcijaństwie jest przebaczenie. Dla mnie to najpiękniejsza rzecz, jaka istnieje: przebaczenie. Dlatego proszę o przebaczenie, jeśli kogoś uraziłem, a chrześcijanie na całym świecie mi to wybaczą, jestem tego pewien, i zrozumieją, że to było głównie nieporozumienie. Ponieważ w gruncie rzeczy wcale nie chodziło o przedstawienie 'Ostatniej Wieczerzy'" – podkreślił.

Po wybuchu skandalu obejrzał retransmisję swojego występu i zupełnie nie rozumiał tej fali krytyki. – Oglądałem coś bardzo kolorowego, pojednawczego i pokojowego – przyznał.

Widzowie i internauci (głównie prawicowi) dostrzegli też jeszcze jeden szczegół, ale już niedotyczący postaci "niebieskiego mężczyzny". Po sieci niosły się zdjęcia rzekomego... penisa wystającego z ze spodni jednego z modeli. Okazało się, że to była po prostu dziura w rajstopach.