Szokujące zdjęcia z Beskidów, tak poszli zdobywać góry. "Ratownicy usłyszeli wołanie o pomoc"
Pomimo licznych apeli, zakazów oraz wypadków w górach, zawsze znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że jest "nieśmiertelny" i pójdzie się wspinać bez odpowiedniego sprzętu, ubioru, przygotowania czy umiejętności.
Tak było parę dni temu w okolicach Babiej Góry w Beskidach. Szlak żółty - Perć Akademicka - został zamknięty "z uwagi na czynne osuwy skalne i zalegającą w żlebach pokrywę śnieżną". Pewna grupa turystów nie doczytała tego lub miała to po prostu gdzieś.
Czytaj także: https://topnewsy.pl/2039,tak-wygladaly-ich-ostatnie-sekundy-na-sniezce-przypadkowo-nagral-filmikTuryści poszli na zamknięty szlak i nie wiedzieli, jak zejść. Trudno im też było chodzić po śniegu w adidasach
"W niedzielę zakaz zignorowała grupa 4 turystów, którzy weszli na zamknięty szlak, w rej. Piarżystego Żlebu zabłądzili i mieli duży problem w poruszaniu się w takim terenie i warunkach. Ratownicy dyżurni z Markowych Szczawin będący na patrolu usłyszeli wołanie o pomoc, a następnie bezpiecznie sprowadzili turystów z powrotem do Górnego Płaju, gdzie przejęła ich Straż Babiogórskiego Parku Narodowego" – czytamy na stronie GOPR Beskidy.
Bardziej na wyobraźnię działa wrzucone zdjęcie. Widzimy na nim młodego mężczyznę w krótkich spodenkach i adidasach (a raczej "najkach"), który kurczowo trzyma się zamarzniętego śniegu, by się nie ześlizgnąć. Przed nim idzie jeszcze jedna osoba zdecydowanie lepiej przygotowana do wyprawy, ale przed nią jest kolejna w podobnym ubiorze, co bohater pierwszego planu.
"Schodziłem niebieskim szlakiem od schroniska do Krowiarek. Pamiętam ich. Wyprzedzili mnie idąc szybkim, dziarskim krokiem. Postali chwilę przy wejsciu na Perć akademików i poszli w góre. Wyglądali na takich co dadzą radę", "Co za idioci! W adidasach w góry w śniegu?! Żenada. Przykro mi, że GOPRowcy muszą ratować takich kretynów...", "Jestem za tym, by zapłacili za akcję ratunkową oraz karę. Jestem też za tym, by było ubezpieczenie obowiązkowe w góry", "Pompują brazylijskie poślady! Do stylówy lepiej by mu pasowały Crocsy..." – piszą internauci w komentarzach.
Wiele osób domaga się, by takie osoby pokrywały koszty akcji ratunkowej. To by było jeszcze gorsze, co punktuje jeden z komentujących: "Nie bez powodu sami ratownicy w wypowiedziach internetowych i książkowych nie popierają płatnych akcji. Istnieje m.in.obawa, że turyści zwlekaliby z wezwaniem pomocy, co mogłoby pogorszyć sytuację".
Jednak wysoki mandat byłby jakąś nauczką, a także mógłby zniechęcić innych turystów do takich ryzykownych "spacerów". Strażnik może wlepić karę finansową (max 500 zł), gdy zejdziemy ze szlaku, ale akurat w tym opisywanym przypadku nikt nic takiego nie otrzymał, a przynajmniej nie jest to wspomniane.