Ojciec gwałciciela z Warszawy "oddałby swoje życie". Ma też zaskakujący apel do hejterów Doriana S.

Bartosz Godziński
05 marca 2024, 11:02 • 1 minuta czytania
Dorian S. w centrum Warszawy brutalnie zgwałcił 25-letnią Lizę. Kobieta parę dni później zmarła w szpitalu. Tydzień po tragedii, która wstrząsnęła całą Polską, ojciec oprawcy zabrał głos na Facebooku. Opisał, jak ta cała sytuacja wygląda z jego perspektywy.
Ojciec Doriana S. stanął w bronie syna. Napisał krótki post na Facebooku Fot. srodmiescie.policja.gov.pl
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

23-letni Dorian S. zaatakował Lizę z Białorusi w niedzielę 25 lutego nad ranem. Następnie dusił ją i zgwałcił w bramie kamienicy przy ulicy Żurawiej, gdzie mieszkała. Nieprzytomną i nagą kobietę znalazł dozorca budynku, który przyszedł na poranną zmianę. To on dopiero zadzwonił na policję, bo wcześniej nikt nie reagował.


Liza walczyła o życie przez kilka dni, ale lekarzom nie udało się jej uratować. Zmarła 1 marca w szpitalu. "Jest nam bardzo przykro. Okoliczności są tragiczne, informacja jest tragiczna. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy" – poinformowała w piątek WP Barbara Mietkowska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ojciec Doriana S. zabrał głos. "Oddałbym swoje życie Tej dziewczynie gdybym mógł!"

W poniedziałek 4 marca ojciec Doriana S. zamieścił krótki post na swoim profilu na Facebooku. "Do wiadomości wszystkich: nie życzę nikomu tego co nas spotkało, dla was jest to sensacją, dla nas jest to tragedią. Oddałbym swoje życie tej dziewczynie gdybym mógł!" – zaczął swój wpis.

I chcę wam powiedzieć, że nie zostawiamy Doriana, bo jaki rodzic w potrzebie zostawia własne dziecko? Dla was jest bestią, ale dla mnie synem i jak pomyślę, co zrobił i że całe życie będzie za kratami, nie przyjmuję tego do głowy. Proszę dajcie spokój, bo ten cały hejt z człowieczeństwem nie ma nic wspólnego, a wasza nienawiść to tylko wizytówka jakimi jesteście ludźmi.Ojciec Doriana S.

Według Wirtualnej Polski śledczy prawdopodobnie zmienią zarzuty wobec Doriana S. – Czy prokuratura będzie zmieniać zarzuty? Na 99 procent tak. W pierwszej kolejności wymagane jest przeprowadzenie sekcji zwłok i potwierdzenie, że przyczyną śmierci jest zdarzenie, do którego doszło w niedzielę w centrum Warszawy. Prokuratura musi opierać się na dowodach. Jeśli takie potwierdzenie będzie, zmiana zarzutów z usiłowania na dokonanie zabójstwa zostanie przeprowadzona – przekazał "WP" Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Śledczy mogą postawić Dorianowi S. zarzut zabójstwa w związku z gwałtem, który oznacza karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 15 albo karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Dziewczyna gwałciciela i jego znajomy mówią, jaki jest Dorian S. "To nie jest normalna osoba"

Mediom udało się dotrzeć do dziewczyny Doriana S. - przed zbrodnią mieszkali razem w wynajmowanym mieszkaniu, ale kobieta od razu wyprowadziła się, gdy dowiedziała się, co zrobił jej ukochany.

Dziennikarze "Uwagi!" TVN ustalili, że "partnerka 23-latka zeznała, że jej chłopak był spokojnym człowiekiem, ale kiedy się kłócili, potrafił być porywczy". Po napaści na 25-letnią Lizę, kiedy wrócił do domu, powiedział jej, że "zrobił coś strasznego, a potem, że z kimś się pobił na ulicy".

TVN rozmawiało jeszcze z sąsiadami 23-latka. – Żona mi mówiła, że kiedyś słyszała, że się tam chyba lali. On ją chyba bił – usłyszeli dziennikarze. "Uwaga!" pojechała też do rodzinnego miasta gwałciciela, czyli Myszkowa. Udało im się porozmawiać z jego kolegą z czasów szkolnych, który uważa, że "mógł on ukrywać swoją drugą twarz".

To nie jest normalna osoba. Kiedyś mu pożyczyłem pieniądze i okazało się, że on to potrzebował, żeby poćpać. Lubił się zabawić – powiedział ten mężczyzna stacji TVN. I dodał: – On nigdy nie wydawał się człowiekiem agresywnym, bardziej takim przyjacielskim. Ale wydaje mi się, że to była taka kwestia, że jak miał jakaś korzyść, to nie pokazywał tego, jaki jest naprawdę. Na razie nie odbył się jeszcze pogrzeb Lizy, gdyż ciało można wydać tylko rodzinie. W ostatnich dniach o problemach formalnych z pochówkiem Białorusinki informowała gazetę "Fakt" Valiaryna Kustava. To dziennikarka i uchodźczyni z Białorusi, która mieszka w Warszawie. Pomaga chłopakowi zmarłej 25-latki z formalnościami, które wynikły po śmierci jego partnerki. – Pogrzeb Lizy odbędzie się w Warszawie, chyba że jej krewni zdecydują inaczej. Na razie jej chłopak Daniel nie może nic załatwić, ponieważ nie był jej mężem. Krewni Lizy mieszkają na Białorusi. Wujek próbuje załatwić wizę, aby przyjechać do Polski. Rodzice tej biednej dziewczyny już dawno zostali pozbawienie praw rodzicielskich, ma tylko wujka – mówiła w rozmowie z "Faktem".

NaTemat pisało, że taka sytuacja oznacza, że dopóki krewny nie pojawi się w Warszawie, śledczy nie będą mogli przekazać jej ciała do pochówku.