Sprawa gwałtu na 25-letniej Lizie wstrząsnęła całą Polską. Szczególnie bulwersujący jest fakt, że kilka osób miało widzieć całe zajście, a nie zareagować. Na monitoringu widać dwie kobiety, które krzyczały coś w kierunku gwałciciela, a ten "wulgarnie się do nich zwrócił". Teraz złożyły zeznania na policji i zdradziły, czemu nie pomogły gwałconej kobiecie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
25 lutego doszło do horroru – Liza, przebywająca w Polsce Białorusinka, została napadnięta przez mężczyznę z nożem w ręku. Napastnik zaciągnął ją do klatki, a tam brutalnie zgwałcił i poddusił. Kobieta przeleżała naga na klatce schodowej całą noc. Była nieprzytomna, mimo pomocy lekarzy zmarła w szpitalu.
Sprawa odbiła się w mediach szerokim echem, wiele kobiet mocno współodczuwa tragedię Lizy i jej bliskich, bo ta zaatakowana została w pobliżu własnego domu. Co więcej, wszystko miało widzieć kilka osób, które nie zareagowały.
Na nagraniu z monitoringu widać dwie kobiety, które przechodzą obok zajścia, krzyczą coś w kierunku klatki i odchodzą. Teraz złożyły zeznania i wyjaśniły, dlaczego nie pomogły Lizie.
Jak podał TVN, kobiety zgłosiły się na policję i zeznały, że faktycznie widziały sytuację, ale uznały ją za stosunek seksualny, a nie gwałt. Stwierdziły, że to "prawdopodobnie osoby bezdomne".
Co więcej, napastnik, którego zobaczyły w bramie, miał wulgarnie się do nich zwrócić, żeby poszły i tak też zrobił. Utrzymywały, że nie miały świadomości przestępstwa. Przy tej okazji wiele osób podniosło temat tego, że nie powinniśmy powtarzać krzywdzącego stereotypu zgodnie, z którym: "ofiara nie krzyczała, więc nie wiadomo, czy działa się jej krzywda".
Czytaj także:
Warto wiedzieć, że w przypadku tak traumatycznej sytuacji może dojść w naszym organizmie do dysocjacji. W przypadku psychiki to jest "częściowa lub całkowita utrata prawidłowej integracji między [...] bezpośrednimi wrażeniami i kontrolą dowolnych ruchów ciała". Ofiara może nie krzyczeć, bo jest duszona, zastraszona albo nieprzytomna.
Jak reagować na gwałt?
Dwie kobiety utrzymują, że nie miały pojęcia, że 25-latce dzieje się krzywda, a o przestępstwie dowiedziały się z mediów.
Przypomnijmy, że wszystko działo się w okolicy ulicy Żurawiej 47, czyli w samym centrum Warszawy – w dzielnicy Śródmieście pod mieszkaniem ofiary. Eksperci apelują, że społeczeństwo dopadła znieczulica i musimy w takich sytuacjach reagować.
Psycholożka, trenerka i interwentka kryzysowa Michalina Kulczykowska w rozmowie z naTemat wskazywała na zjawisko "rozproszonej odpowiedzialności" zgodnie, z którym im więcej osób przygląda się przestępstwu, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś zareaguje – świadkowie zdarzeń z góry zakładają, że ktoś inny podejmie działanie lub już to zrobił, boją się też wziąć na siebie odpowiedzialność.
Co robić, gdy jesteśmy świadkami przestępstwa takiego jak gwałt? Nie zawsze musimy rzucać się na napastnika, ryzykując bezpośrednie starcie.
– Pierwsza i najważniejsza rzecz: jak najszybciej wezwać pomoc. Mamy numer alarmowy 112, albo numer do straży miejskiej. To musi zadziać się jak najszybciej – wyjaśniła Kulczykowska.
– Możemy też umieścić się w bezpiecznej odległości i głośno mówić, że pomoc została wezwana, albo że policja już jedzie. Taki komunikat często sprawia, że napastnik odpuszcza i ucieka – dodała.