Ksiądz uwięziony w domu parafianki. "Nie zapomnę do końca życia!"
Ksiądz Mateusz Kalczyński to wikariusz parafii pw. św. Piotra i Pawła w Kaliszu. Po świętach Bożego Narodzenia, jak duchowni w całej Polsce, udał się na kolędę do swoich parafian i parafianek. Ta wizyta nie przebiegła jednak zwyczajowo, a zarówno ksiądz, jak i kobieta, która go gościła mogła być zestresowana całą sytuacją. Dlaczego? Zazwyczaj tyle może trwać cała "kolęda", ale nie wizyta tylko w jednym domu.
Co się stało? Ksiądz wszedł do mieszkania parafianki. Jej córka była zamknięta w swoim pokoju, ministranci wyszli z mieszkania, a duchowny został sam z parafianką.
Po kilkunastu minutach, jak się wydawało, wizyta dobiegła końca. Ksiądz podszedł do drzwi i... nie mógł ich otworzyć.
Nie udało się to także właścicielce mieszkania. Na pomoc ruszyli sąsiedzi i ministranci, ale również im nie powiodła się sztuka otworzenia drzwi od zewnątrz.
– A ja się tutaj odkręci ten języczek, to nie wyskoczy? – słyszymy na filmiku, jak parafianka uwięziona z księdzem w mieszkaniu przez zamknięte drzwi próbowała instruować sąsiadów. Niestety, jak na złość i to się nie powiodło. Duchowny został uwięziony na wiele godzin. W wezwano ślusarza. Ten jednak nie przyjechał od razu. I wtedy po czterech godzinach... z pokoju wyszła córka parafianki. – Znudziło jej się samej w pokoju – nie tracił dobrego humoru ksiądz Mateusz. Na szczęście nie czekano już długo na ślusarzy, którzy wreszcie się pojawili.
Ale to był dopiero początek. Trzeba było rozwiercać zamek, by dostać się do środka. Ksiądz podczas "uwięzienia" umilał sobie czas i wrzucał nagrania na TikToka. Dzięki temu tysiące ludzi w całej Polsce dowiedziało się o jego istnieniu i niecodziennym problemie. Parafianka zaś poczęstowała księdza ciepłą herbatą, a on sam potrafił żartować z całej sytuacji, na co zwrócił uwagę dziennik "Fakt". – Jest plan. Zamknijmy księdza w mieszkaniu – dowcipkował kapłan. Ta przygoda jednak nie sprawiła, że mógł udać się do miejsca swojego zamieszkania. Za drzwiami na duchownego czekali kolejni parafianie, stęsknieni i chętni do przyjęcia księdza po kolędzie. Nie przeszkadzało im czterogodzinne opóźnienie. A duchowny podsumował, że "tej kolędy nie zapomni do końca życia".
O innej nietypowej sytuacji podczas kolędy informowaliśmy w Top Newsach przed kilkoma tygodniami. Jak się okazuje, duchownych często zaskakują rozmaite zdarzenia. "Raz, pukając do domu, przerwaliśmy moment uniesienia małżeńskiego" – zdradził ministrant. – Państwo byli wyraźnie zaskoczeni obecnością księdza. Tłumaczyli się, że zupełnie zapomnieli o kolędzie, ale ostatecznie nas przyjęli – opowiedział Dawid, wieloletni ministrant z małej miejscowości.