Wojna Biedronki i Lidla przeniosła się z telewizji, bilbordów czy smsów... na ulice. Ludzie w charakterystycznych kostiumach owadów przyszli na otwarcie pierwszego sklepu słynnej niemieckiej sieci w Stanowicach na Śląsku. "Toć to sabotaż!", "Agenci Biedronki", "Może palet na środku alejki nie będzie" – śmieją się internauci.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dla mieszkańców Stanowic to było prawdziwe święto... a przynajmniej spore wydarzenie. Po pierwsze: koniec z ruchem wahadłowym na ulicy Wyzwolenia. Skończyła się przebudowa i oddano tam do użytku nową dwupasmową drogę. Wrócił normalny ruch samochodowy, pieszy, a także autobusy komunikacji miejskiej.
Otwarcie pierwszego Lidla w Stanowciach. Na miejscu pojawili się ludzie w strojach Biedronki
Po drugie: to pierwszy Lidl w tej miejscowości i okolicach. Jego otwarcie w czwartek, 26 września, nie umknęło uwadze konkurencji. Wysłała tam swoich "Biedronki z wydziału drogowego". "Czuwały nad bezpieczeństwem oraz rozładowaniem natężenia ruchu przy ulicy Wyzwolenia" – czytamy na profilu 112 Czerwionka-Leszczyny. Można przypuszczą, że jednak nie mieli tyle odwagi, by wejść do środka sklepu w tych wdziankach.
"To jest wojna! Teraz Lidl będzie biegał pod Biedronką z transparentami", "Przez taką akcję biedronki, bardziej mam ochotę zrobić zakupy w Lidlu", "Toć to sabotaż! Jak to ktoś powiedział "Przyjaciół trzymaj blisko, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów", "Filmy Barei mają konkurencję", "Może palet na środku alejki nie będzie", "Uwielbiam te 'wojnę' Lidla i Biedronki. Bez nich byłoby tak nudno", "Agenci Biedronki", "Świat zwariował" – komentują internauci.
Biedronka ma w naszym kraju już ponad 3500 sklepów, Lidl ponad 900. Od miesięcy pomiędzy portugalską a niemiecką siecią toczy się wojna o polskiego klienta. Prześcigają się w promocjach, ale i obrażaniu siebie wzajemnie w reklamach. Teoretycznie powinniśmy się cieszyć, bo to oznacza dla nas niższe ceny.
To dotyczy jednak tylko wybranych produktów i zwykle tylko wtedy, gdy kupimy ich w ilościach hurtowych. Inne i tak mają swoje inflacyjne ceny, a okazje szybko się kończą, by firmy wyszły na plus. Na pewno jednak starania obu dyskontów o zdyskredytowanie przeciwnika dają nam powody do śmiechu, aczkolwiek czasem potrafią też żenować.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.