Młoda matka dostała wypowiedzenie zaraz po tym, jak wróciła do pracy z urlopu macierzyńskiego. "Możecie powiedzieć, że trzeba było złożyć wniosek o zmianę czasu pracy, to bym miała tę ochronę. Nie zadziałało" – powiedziała w viralowym filmiku na TikToku. Nie tylko ona jest w szoku, bo afera dotyczy popularnego polskiego sklepu internetowego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Właśnie takie historie sprawiają, że wiele Polek nie chce mieć potomstwa: obawiają się o to, czy po urodzeniu dziecka, dalej będą mieć pracę (lub ogólnie, czy dana firma będzie chciała zatrudnić młodą matkę). Teoretycznie jednak istnieje ochrona prawna, która zapobiega podobnym sytuacjom (do tego jeszcze przejdziemy). Najwyraźniej w tym wypadku to nie zadziałało.
Afera po zwolnieniu młodej matki z firmy x-kom. Filmik ma już prawie 3 miliony wyświetleń
Pani Agnieszka jest znana na TikToku jako Matka Polka Częstochowska (a konkretnie matkapolkaczestochowska). Dodała w poniedziałek filmik, który już ma 2,8 miliona wyświetleń. Nagrała go tuż po tym, jak została zwolniona z x-kom.
To popularny i lubiany (np. przez pomysłowe akcje marketingowe)sklep z elektroniką. Filmik tiktokerki mógł teraz nadszarpnąć pozytywny wizerunek (już teraz ich profile są zalewane niepochlebnymi komentarzami).
W nagraniu pada też nazwa firmy RocketJobs.pl, czyli portalu z ogłoszeniami o pracę. Stąd część internautów odniosła wrażenie, że to mogła być jakaś nietypowa forma reklamy. Trudno jednak uwierzyć w to, że ktoś będzie się promował w taki sposób, przy okazji szkalując inną dużą firmę.
Pro forma jednak wysłałem mail z pytaniem. RocketJobs.pl potwierdza, że nie ma nic wspólnego z tym filmikiem. Ponadto odezwał się do tiktokerki, by pomóc jej szukać pracy.
"Zapewniamy, że film tiktokerki o nicku matkapolkaczestochowska nie jest reklamą naszej marki i jako firma w żadnym stopniu nie przyczyniliśmy się do tej publikacji. Jednocześnie jest nam bardzo przykro z powodu zaistniałej sytuacji i jako brand bliski problemom pracowników chętnie pomożemy Adze w szukaniu nowej pracy. Skontaktowaliśmy się już z nią w tej sprawie" – napisała mi Ewelina Kaszuba, PR Manager RocketJobs.pl.
Tymczasem w internecie wiele osób deklaruje bojkot firmy x-kom. "Już wiem, gdzie nie pójdę cokolwiek kupić", "Nie wierzę, że tak znana firma odwaliła coś takiego. Skoro x-kom nie wspiera matek wracających na rynek pracy, to ja więcej nie wydam tam pieniędzy", "Dziękuję za info. Udostępnię dalej i więcej tam nic nie kupię" – napisali.
Sporo osób w komentarzach opisało też podobne historie z własnego doświadczenia i ubolewało nad nieciekawą sytuacją matek na rynku pracy.
"Mnie nie przedłużyli umowy na macierzyńskim, także po nie miałam dokąd wracać. Potem był problem znaleźć pracę, bo wszędzie 'Ma pani dziecko? Będzie pani niedyspozycyjna'", "Moja koleżanka miała taką sytuację. Powód: likwidacja stanowiska. Złożyła sprawę w sądzie pracy i wygrała", "Moja koleżanka, pierwszy dzień po urlopie i dostała wypowiedzenie, też się nie spodziewała", "Z jednej strony państwo oczekuje, że kobiety będą rodzić, ale już ich nie obchodzi, co będzie dalej i skąd weźmie się pieniądze na życie, bo nikt matek w pracy mieć nie chce" – piszą.
Sporo też zareagowało na film mało empatycznie lub stanęło w obronie pracodawców, dla których taka sytuacja też jest nieciekawa.
"Ale hajs przytulony za 2 lata wakacji", "Po co komu pracownik, którego nie ma w robocie?", "Nie dziwię się. Kobiety z dziećmi w poprzednich moich pracach czuły się bardziej uprzywilejowane i myślały, że należy im się trochę więcej wolnego w święta, wakacje w sezonie, można wymieniać tak dalej", "Pani płacze, ale to jest efekt co niektórych panienek, które szczególnie wykorzystują swoje 'uprawnienia', zwolnienie lekarskie od pierwszego dnia ciąży. U nas w pracy dziewczyna ciągnęła tak 7 lat" – piszą.
Głos zabrali też sami przedsiębiorcy. "My pracodawcy też jesteśmy matkami tylko, że bez macierzyńskiego i wychowawczego, ale musimy dzięki naszemu prawu wybierać, jedzenie dla siebie i swojej rodziny albo dla pracownicy. Co wybierzecie?", "100 proc. rozumiem twój ból, ale jako przedsiębiorca rozumiem też pracodawcę. Za utrzymanie matek na urlopach powinno odpowiadać państwo, a nie właściciel firmy. On musi jakoś zarabiać, aby utrzymać rynek!" – zauważają.
Jak na ironię, pani Agnieszka 5 dni wcześniej nagrała filmik, w którym zapowiedziała, że już niedługo wraca do pracy po macierzyńskim. Wyjaśniła, że czas takiego urlopu nie jest czasem straconym z perspektywy pracodawcy, bo kobiety nabywają dodatkowe, przydatne umiejętności. Wymienia, że są m.in. bardziej zorganizowane, mają samozaparcie, dyscyplinę i mogą koordynować wiele rzeczy równocześnie.
Czy można zwolnić pracownicę po powrocie z urlopu macierzyńskiego? To zależy
Wbrew temu, czego oczekiwaliby przedsiębiorcy, państwo nie finansuje pensji dla pracownic na macierzyńskim, stąd takie historie będą się niestety czasem zdarzać. W kodeksie pracy są jednak pewne zapisy, który chronią młode matki przed zwolnieniem, ale nie zawsze.
"Pracodawca ma obowiązek przyjąć pracownicę lub pracownika do pracy po powrocie z urlopu macierzyńskiego, rodzicielskiego, ojcowskiego i wychowawczego na stanowisku zajmowanym przed urlopem. Jeśli nie ma już stanowiska pracy, na którym wcześniej pracownik wykonywał pracę, pracodawca powinien przenieść go na inne równorzędne stanowisko pracy odpowiadające kwalifikacjom pracownika"– wyjaśnia portal Infor.pl.
Tak więc kodeks pracy gwarantuje sam powrót do pracy... ale nie zabezpiecza tego, co się będzie działo później. Ustawa nie wspomina bowiem nic o takim ogólnym okresie ochronnym dla wszystkich. Zwolnienie jest więc możliwe, jednak pracodawcy tego raczej unikają, bo później, jeśli zostaliby pozwani, musieliby udowodnić przed sądem, że nie doszło do dyskryminacji (i pewnie trudno to wygrać, o czym była mowa w komentarzu wcześniej).
Pracownice, które dopiero co urodziły, mogą się na wszelki wypadek ratować złożeniem wniosku o pracę w obniżonym wymiarze czasu pracy. Minimum pół etatu, ale można ubiegać się nawet o 7/8 etatu, czyli godzinę pracy dziennie. Właśnie o ten najmniejszy wymiar wnioskowała tiktokerka, bo napisała o tym w jednym z komentarzy.
Trzeba się o to ubiegać przynajmniej 21 dni przed powrotem, a wcześniej mieć przepracowane co najmniej pół roku. Pracodawca musi przyjąć taki wniosek i to rzeczywiście gwarantuje, że przez kolejne 12 miesięcy nie będziemy mogli być zwolnieni.
Wyjątkiem od tego wszystkiego jest ogłoszenie upadłości lub likwidacja pracodawcy. Wtedy sprawa jest zrozumiała i trudno byłoby oczekiwać czegokolwiek od firmy, która się właśnie posypała.
Mamy krótką odpowiedź sklepu x-kom. Na pełne oświadczenie musimy poczekać
Sklep x-kom jednak nie zbankrutował. Dlaczego więc zwolnił swoją pracownicę? Na razie nie odniósł się do tej sprawy w mediach społecznościowych. Nie znamy też dokładnych okoliczności tego rozwiązania umowy (możliwe, że tiktokerka nie spełniła wszystkich warunków). Wysłałem mail z pytaniami o wyjaśnienie tej sytuacji.
Po paru godzinach otrzymałem odpowiedź. Nie było to pełnoprawne oświadczenie, bo to ukaże się wkrótce, ale krótka informacja na gorąco. Można wywnioskować z tego maila, że pani Agnieszka faktycznie straciła pracę w x-kom. Nadal jednak nie znamy okoliczności wypowiedzenia.
"Jeszcze dziś ustosunkujemy się do wszystkich wątków sprawy i jak tylko to nastąpi - wyślemy Panu link do komunikatu. Jednocześnie chcielibyśmy zwrócić uwagę na to, że ze względu na obowiązującą nas tajemnicę pracodawca-pracownik, nie możemy ujawnić wszystkich szczegółów dotyczących zatrudnienia Pani Agnieszki" – poinformował zespół x-kom.
"Zwłaszcza takich, które mogłaby ona ocenić jako obciążające ją i utrudniające przez to szukanie nowej pracy. Niemniej jednak zapewniamy, że decyzja, którą podjęliśmy była szczegółowo analizowana pod wieloma względami" – czytamy na koniec.
AKTUALIZACJA: Niedługo później po wiadomości z biura prasowego x-com, ukazało się obiecane oświadczenie. Napisał je prezes firmy Michał Świerczewski i przeczytacie je tutaj.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Właśnie zwolnili mnie z pracy, pierwszy dzień po powrocie po macierzyńskim. Czy się spodziewałam? Oczywiście, że nie. Możecie powiedzieć, że trzeba było złożyć wniosek o zmianę czasu pracy, to bym miała tę ochronę. Nie zadziałało, więc zawsze wszystko można obejść. X-kom, dziękuję bardzo, wspieranie matek wracających na rynek pracy macie opanowane do perfekcji. Chyba muszę zacząć szukać na Rocket Jobs.