W jej drinku był "czarny kłak", zgłosiła to obsłudze i wtedy się zaczęło. Pub nie gryzł się w język

Bartosz Godziński

27 sierpnia 2024, 05:53 · 3 minuty czytania
Włos obcej osoby to jedna z tych rzeczy, których zdecydowanie nikt nie chce znaleźć w zamówionym drinku czy jedzeniu. Jedna z klientek gnieźnieńskiego pubu miała właśnie takiego pecha. Zgłosiła to obsłudze, a ta zaproponowała rekompensatę. Kobieta nie była zadowolona i wywiązała się z tego afera w sieci. Pub przedstawił sytuację z własnej perspektywy.


W jej drinku był "czarny kłak", zgłosiła to obsłudze i wtedy się zaczęło. Pub nie gryzł się w język

Bartosz Godziński
27 sierpnia 2024, 05:53 • 1 minuta czytania
Włos obcej osoby to jedna z tych rzeczy, których zdecydowanie nikt nie chce znaleźć w zamówionym drinku czy jedzeniu. Jedna z klientek gnieźnieńskiego pubu miała właśnie takiego pecha. Zgłosiła to obsłudze, a ta zaproponowała rekompensatę. Kobieta nie była zadowolona i wywiązała się z tego afera w sieci. Pub przedstawił sytuację z własnej perspektywy.
Fot. Olly/Pexels (zdj. poglądowe), Sport Pub / Facebook
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Klientka opisała swoje nieciekawe doświadczenie na Instagramie. Zwykle bowiem liczymy na to, że jeśli w naszej potrawie czy drinku jest włos, to lokal przyniesie nam drugi, taki sam produkt lub zwróci pieniądze. Tutaj jednak diabeł tkwi w szczegółach i każdy będzie uważał, że ma rację – zależnie od punktu widzenia.


Znalazła w drinku czarny włos. Zaproponowali jej w zamian coś innego

"Dostałam drinka, w którym pływał czarny włos. Zauważyłam go dopiero po 3/4 łykach. Kiedy poinformowałam o tym kelnerki, zabrały go i usłyszałam, że mogę dostać nowego drinka, ale będę musiała zapłacić za oba lub MOGĄ PRZYNIEŚĆ TAMTEGO Z WŁOSEM Z POWROTEM :)" – napisała w relacji.

Później obsługa zaproponowała jej lampkę prosecco na koszt firmy, ale kobieta przyznała, że go nie lubi. "Po zwróceniu im uwagi mój chłopak usłyszał słowa 'przecież państwo sami tutaj przyszli'. Koniec końców zostałam zmuszona do zapłacenia za drinka, którego brzydziłam się dopić przez obrzydliwego czarnego kłaka" – skończyła.

Czarny włos raczej nie był jej, bo jest blondynką. Miała więc powody, by sądzić, że należał do kogoś z pracowników. Nie zauważyła go od razu, tylko jak już wypiła prawie całego, ale to też nie znaczy, że nie miała prawa żądać nowego, bo przecież przez cały czas tam był. Pub był innego zdania, ale z ich perspektywy wyglądało to też trochę inaczej.

"Pani zamówiła dziś drinka, którego głównym składnikiem jest prosecco (którego tak bardzo nie lubi), wypiła 3/4 zawartości i zwróciła końcówkę drinka, twierdząc, że na pomarańczy jest włos. Na pomarańczy, która w tym drinku pływała od samego początku… wcześniej na niej włosa nie było, pojawił się magicznie, wielkości rzęsy" – relacjonuje pub na Facebooku.

Następnie poinformowano, że "wszystkie dziewczyny na zmianie mają związane włosy". "Rozumiemy sytuację, w ramach rekompensaty proponujemy lampkę prosecco, 100 ml ZA DARMO. Informujemy, że za drinka wcześniejszego będzie trzeba zapłacić: dla nas sprawiedliwe rozwiązanie. Pani odmówiła lampki prosecco, okej NIE ZMUSZAMY. Sytuacja jasna i klarowna" – czytamy dalej.

Pub z Gniezna odpowiada niezadowolonej klientce: zostaliśmy potraktowani bardzo źle przez roszczeniowych klientów

"Nikt nam uwagi nie zwrócił, nasze dziewczyny z obsługi zostały zbesztane od góry do dołu, zostaliśmy wyzwani od podrzędnego baru, nikt państwa nie zmusił, żeby nas odwiedzić. Sami Państwo wybrali ten podrzędny bar. Nasze dziewczyny zaproponowały uczciwe według nas rozwiązanie, Pan stwierdził, że w każdej innej restauracji dostawał drinki w ramach rekompensaty... UPS, u nas niestety można było dostać tylko lampkę prosecco za friko" – napisali przedstawiciele pubu. Dodali na koniec, że przykro im, bo według nich, zaproponowali sprawiedliwe rozwiązanie, ale również nie gryźli się w język. "Zostaliśmy potraktowani bardzo źle przez roszczeniowych klientów. Zdarza się, działamy dalej, zapraszamy na drinki i życzymy uśmiechu i dobrego dnia – czasami lepiej nie pisać nic, niż na siłę próbować zabłysnąć w internecie swoim chamstwem" – skwitowali.

Co robić, gdy w naszym zamówieniu znajdziemy włos, muchę czy inny niechciany dodatek?

Na pewno dobrze jest to zgłosić obsłudze, tak jak to zrobiła instagramerka, ale warto też zrobić temu zdjęcie. Tutaj go niestety zabrakło.

Portal Noizz w przypadku nieco innej sytuacji (gdy znajdziemy włos w zamówionym jedzeniu na wynos) ostrzega, że po takim negatywnym opisaniu sprawy w mediach społecznościowych, właściciel może uznać nasze słowa za pomówienie. Dlatego lepiej jest zabezpieczyć wszystkie dowody.

"Wartą uwagi opcją, kiedy właściciel nie uznaje reklamacji, jest odwołanie się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów bądź lokalnych oddziałów sanepidu, które sprawdzą ,czy gotujący przyrządzają dania zgodnie z przepisami (na przykład noszą czepki i spięte włosy przy gotowaniu) i poprawnie przechowują pożywienie" – czytamy w artykule.

Opisywana wyżej sprawa raczej nie skończy się w sądzie, bo niezadowolona klientka miała małe zasięgi (choć pub wrzucił jej zdjęcie i nick niezasłonięty, więc też mogłaby ich pozwać), a obie strony przedstawiły w miarę podobny przebieg wydarzeń, aczkolwiek z zupełnie różnymi odczuciami i przemyśleniami. Warto jednak wiedzieć, co robić, gdy i nam przydarzy się taka niemiła przygoda.