Nikt nie lubi nieproszonych gości, a co dopiero masowego najazdu owadów. Jeden z mieszkańców Lublina mierzy się z nocnymi atakami czarnych robaków, które nie chcą odpuścić i za wszelką cenę chcą sforsować drzwi i okna jego domu. Co to za irytujące stworzonka?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Lublinianin ma ich już serdecznie dość i nie wiedział, jak się ich pozbyć. Próbował nawet wciągać je... odkurzaczem, ale ciągle przychodzą nowe owady. Napisał więc list z prośbą o ratunek do redakcji lokalnego portalu.
"Od kilku dni mieszkańcy ul. Wędrownej w Lublinie walczą z inwazją owadów. Jedni mówią, że to drewnojad, inni, że mączniak albo karaluch. Robactwo wyłazi ze szpar w płytkach lub spomiędzy kamieni w ogródkach albo po prostu z trawy. Pojawia się o zmroku i znika nad ranem. Próbowałem łapać odkurzaczem. W Zelmera Syriusa do worka wchodzi 2 kg, złapane między 21.00 a 23.00" – przekazuje wiadomość serwis lublin112.pl.
Czarne chrząszcze dają się we znaki mieszkańcom Lublina. To znany rolnikom szkodnik: dzier włochaty
Mężczyzna wysłał też nagranie, na którym widzimy robaki w akcji. Tuptają pod osłoną nocy nie tylko po płytkach, ale chodzą też oknach i siatce przeciwko owadom. "Próbują się dostać do sypialni, niektóre przegryzły siatkę" – słyszymy na nagraniu z "inwazji". Na filmiku jest ich zaledwie kilka, ale na zdjęciach przesłanych redakcji aż się od nich roi pod drzwiami i wygląda to niepokojąco.
Redakcja ustaliła, że te robaki to gatunek chrząszcza o intrygującej nazwie: dzier włochaty. Wzięła się od drobnych, gęstych włosków porastających pokrywy skrzydeł. Owady osiągają długość od 14 do 16 mm i są niczym nadzwyczajnym w naszej części świata.
Tolerują bardzo różne środowiska od bagien i lasów, po suche łąki i pola uprawne. Nie zagrażają bezpośrednio człowiekowi, ale są uznawane za szkodniki. Dziery włochate nie są wybredne. Bardzo lubią nasiona pszenicy i innych zbóż. Żerują też na burakach cukrowych i truskawkach. Dlatego rolnicy za nim, delikatnie mówiąc, nie przepadają.
"Chętnie przebywa na glebach gliniastych, rzadziej na piaszczystych. Samica dziera składa jaja w ziemi (od maja do lipca), z jaj wylęgają się larwy, które są niemal wszystkożerne. Zjadają rośliny oraz inne owady i ich larwy, m.in. muchówki z rodzaju Drosophila, mszyce, a także małe ślimaki. Szczyt aktywności dzier włochaty osiąga na przełomie lipca i sierpnia" – podaje strona ratapest.pl.
Domowy sposób na dziera włochatego. Ponoć wystarczy do tego zwykły ocet
Dziery zwabia światło, więc mogą nam uprzykrzyć letnie wieczory na działce. Jak się pozbyć takich chrząszczy? W sklepach mamy do wyboru do koloru różnych środków chemicznych i pestycydów tępiących owady, ale możliwe, że jest też tańszy i bardziej naturalny sposób na ich odstraszenie, bez zabijania. Radą podzielił się jeden z komentujących artykuł.
"Kup najtańszy ocet ok. 5 lub 6 litrów, polej na gęsto z butelki dokoła lub wlej ocet do opryskiwacza i spryskaj teren i po problemie. Od razu nie będzie żadnego robactwa. Najlepszy i najtańszy produkt i naturalny bez chemii" – napisał internauta o ksywie "Terenowiec".
Ocet ogólnie wydaje się "złotym środkiem" na wiele różnych problemów, więc warto go zawsze mieć w domu w dużych ilościach. Może nam pomóc też m.in. odstraszyć komary czy wyczyścić zacieki w toalecie.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.