Zaprzęganie koni do transportu turystów do Morskiego Oka ma wielu przeciwników, ale i zwolenników. Do tej drugiej grupy zalicza się adminka profilu "Konie w Tatrach", która postanowiła przeprowadzić "eksperyment". Jej koleżanka weszła w skórę konia (niemal dosłownie, bo założyła maskę) i pociągnęła wóz w pojedynkę. Wielu internautów obejrzało filmik z politowaniem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niedługo później nastąpił przełom i ludzi do Morskiego Oka powoli zaczynają wozić "konie mechaniczne", czyli elektryczne busy. Oczywiście to też spotkało się z oporem miejscowych przewoźników, którzy uważają, że stracą przez to pracę. Na szlaku jednak jest ok. 300 koni, a busiki też przecież ktoś musi prowadzić.
Czytaj także:
Założyła maskę konia i ciągnęła pusty wóz. Co ten "eksperyment" miał udowodnić?
Ze zmianami i społecznym sprzeciwem walczy adminka facebookowej strony "Konie w tatrach". Nagrała filmik, na którym jej koleżanka ciągnie bryczkę... w masce konia. Chciała udowodnić, że nawet drobna kobieta (przyznała, że waży 54 kilo) jest to w stanie zrobić, a co dopiero dwa duże zwierzęcia.
"Wiecie, ile razy słyszałam obelgi od kanapowych pseudoobrońców i internetowych znafcuf koni z Morskiego Oka: 'Sama sobie ciągnij ten wóz'? O JEDEN RAZ ZA DUŻO. (...) Uważam, że dwa potężne konie zaprzęgowe są 'troszkę' silniejsze, a praca 1,5-2 godziny co drugi dzień (tyle najczęściej pracuje para koni na trasie!) nie stanowi zagrożenia dla ich zdrowia, jakiegoś wielkiego wysiłku czy przemęczenia. Mam w stajni konia, który pracował w Morskim Oku i jest zdrowy i fantastyczny" – napisała pod filmikiem.
Nie wszystkich taka pokazówka przekonała. Od razu widać, że w wozie nie ma turystów, "klaczy" nie przypiekało słońce, a teren ma tylko delikatne wzniesienie. Domyślamy się, że filmik powstał raczej w formie żartu i na przekór aktywistom, ale efekt końcowy był odwrotny. Stąd internauci w komentarzach raczej wyśmiewali ten pomysł, niż stwierdzali, że "to otworzyło im oczy".
"Pani ciągnęła przez kilka minut pusty wóz, może podejmie pani wyzwanie ciągnięcia go dzień w dzień z ludźmi na pokładzie?", "Poproszę jeszcze to samo, tylko z górki... w tych samych trzewiczkach najlepiej... Ps. Brakuje na wozie bacy z batem...", "Niestety mnie nie przekonało. Temperatura 30*C i pełne słońce - brak. Dystans? Tu chyba nie trzeba nic pisać. Zdrowie koni? Wielokrotnie widziałam poobcierane, z przekrwionymi oczami z kopytami, które proszą się o kowala. Ilość ludzi? Kontrole? Proszę tam stać kilka dni i sprawdzić jak to wygląda" – piszą.
Internauci zauważają, że jeśli turyści będą dalej za to płacić, to konie dalej będą wozić turystów do Morskie Oka
Głos zabrała też Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!, która doradziła, jak można dopracować ten eksperyment, by był bardziej miarodajny.
"Po płaskim to żaden wyczyn! Tu znaczenie ma nachylenie terenu. Dlatego wyzywamy panią Annę – POCIĄGNIJ TEN WÓZ DO GÓRY! Nawet z koleżanką! Nawet pusty! A po 20 minutach zacznij z nim zbiegać na dół" – czytamy w opisie posta.
"No i odpowiedni koń w odpowiednim miejscu i niech tak zostanie", "Chętnie z rodziną skorzystam z jej usług. Zapłacę dobrze. 1000 razy więcej niż za zapłatę za przejazd bryczką", "Pojadę, jak ona będzie ciągnęła. Kilka razy tam i z powrotem nad Morskie Oko" – szydzą internauci, którym jednak trochę spodobała się taka wizja.
"Niech pociągnie wóz z 8 osobami, czyli min 60 kg×8 i tak w dół i w górę. I tak nie rozumiem ludzi, którzy mają tak ciężkie du*y, że nie mogą pójść na piechotę. Dla mnie to jest męczenie zwierząt i ja zdania nie zmienię nawet po takim filmiku", "Jak ludzie nie będą omijać tych wozów z końmi i chodzić na własnych nogach to nic się nie zmieni w tym kraju. Wszystko zależy od nas samych" – czytamy w gorzkich podsumowaniach.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.