Na Wojciecha Kałużę głosował co piąty mieszkaniec Żor. Jego kampania wyborcza była nietypowa. "R.I.P. Wojciech Kałuża" – można było zobaczyć w jego klipie. Za chwilę widzowie ujrzeli zaciśniętą pięść i napis "niedoczekanie wasze". To wszystko było w atmosferze jego głośnego powrotu po tym, jak usunięto go z zarządu sejmiku śląskiego, a potem z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Kałuża ponownie został jedynką do sejmiku śląskiego, tyle że z listy PiS. Uzyskał dokładnie 27 874 głosy, najwięcej w Żorach. Pokonał kandydata KO Grzegorza Wolnika z Rybnika, który w poprzednich wyborach do sejmiku był z Kałużą na jednym plakacie – czytamy w TVN24. Wolnik po wolcie Kałuży skierował do niego mocne słowa o wspólnym billboardzie. – Wstydzę się tego po trzykroć! Po trzykroć zdrajco! Od dziś panie Kałużo! – powiedział.
Przypomnijmy, że Wojciech Kałuża w wyborach samorządowych startował do sejmiku z listy Koalicji Obywatelskiej. Był liderem jej listy. Głosowało na niego wówczas 25 tysięcy wyborców. Jednak zaraz potem, gdy zdobył mandat, przeszedł na stronę PiS. Wówczas strona opozycyjna okrzyknęła go zdrajcą.
Był wicemarszałkiem w sejmiku śląskim i wiceprezesem Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Oba stanowiska dostał po przejściu na stronę PiS, a następnie je za to stracił. Dlaczego? Pod koniec 2022 roku w sejmiku doszło do kolejnego przewrotu. Marszałek Jakub Chełstowski i dwóch innych radnych odeszło z PiS. Kałuża stracił miejsce w zarządzie województwa i oficjalnie złożył rezygnację. Pozostał jednak w JSW.
W 2023 roku KO wygrała wybory parlamentarne. Kałuża został wówczas odwołany z funkcji wiceprezesa spółki i przez dwa miesiące było o nim cicho – czytamy w TVN24. Trudno jednak przypuszczać, by Kałuża mógł liczyć na coś więcej niż funkcję radnego. PiS zdobyło 18 mandatów, a KO – 20. Trzecia Droga wywalczyła ich 5, a Lewica 2. Konfederacja i inne ugrupowania nie przekroczył progu wyborczego.