Do głośnej tragedii doszło na przejściu dla pieszych z sygnalizacją świetlną na rondzie Powstańców Śląskich. Przez pasy na zielonym świetle przechodziła 17-latka. Nie zauważyła jednak, że tramwaj jechał wprost na nią. Takie są wstępne ustalenia policji. Motorniczy od początku szedł w zaparte. Przedstawił swoją wersję wydarzeń, która miała zdejmować z niego ciężar winy. Jego wersja wyklucza się jednak z wersją policji. Jak twierdził, tramwaj nr 7, który prowadził, jechał w stronę alei Wiśniowej. Utrzymywał, że przejeżdżając na zielonym świetle, potrącił młodą kobietę. – Została zidentyfikowana na podstawie osobistych rzeczy. Ratownicy, którzy przybyli na miejsce odstąpili od czynności resuscytacyjnych – przekazał serwisowi tuwroclaw.com Rafał Jarząb z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Swoje oświadczenie wydało też MPK Wrocław. Podało w nim, że zabezpieczono miejski monitoring. Jednoznacznie wskazano w nim, kto miał "zielone światło". Zostało też bez wątpliwości powiedziane, kto jest sprawcą wypadku.
"Sprawcą wypadku jest młody, dobry motorniczy, na którego nie było dotychczas żadnych skarg. Motorniczy miał za sobą 3 dni wolne od pracy, a wstępne badania wskazują na to, że był trzeźwy. Pojazd był sprawny, kilka dni temu, 21 marca, pozytywnie przeszedł badania techniczne" – podało Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne we Wrocławiu. Serwis o2.pl skontaktował się z biurem prasowym Komendanta Miejskiego Policji we Wrocławiu. Jednak odpowiedzią była jedynie informacja, że w tej sprawie trwa śledztwo prokuratorskie.