Niektóre krążące w sieci zagadki powstają tylko w jednym celu: by skłócić internautów. Tak jest trochę z tą zagadką z sześcioma jajkami. Odpowiedź dla każdego wydaje się oczywista. Problem w tym, że każdy podaje inny wynik.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Możliwe, że już się na nią natknęliście, bo już ma parę lat i ciągle powraca na Wielkanoc. Wszak to jeden z najbardziej tradycyjnych i charakterystycznych atrybutów tego święta.
Zagadka z 6 jajkami. Pytanie jest proste, a odpowiedzi wieli
Mam 6 jajek.
2 rozbiłem.
2 usmażyłem.
2 zjadłem.
Ile jajek zostało?
Wszyscy przez chwilę główkują i dają swoją odpowiedź. Osoby, które zbytnio się nad tym nie zastanawiają, od razu podają, że nie zostały żadne jajka. Najwięcej osób sądzi jednak, że zostały cztery jajka. Dlaczego? Bo te wszystkie czynności mogą dotyczyć tych samych, dwóch jajek.
Do zrobienia np. jajecznicy, musimy najpierw rozbić, a potem usmażyć jajka i je zjeść. Alternatywnym tokiem rozumowania jest scenariusz, że dwa jajka zostały rozbite tzn. zmarnowane, a z pozostałych dwóch zrobiliśmy sobie jajecznice. Stąd zostały nam dwa. Jest jeszcze jedno rozwiązanie, które zahacza o wymiar... czasowy.
Zauważmy, że pierwsze zdanie jest w czasie teraźniejszym, a pozostałe w przeszłym. Stąd wielu internautów np. na Demotywatorach (tam pytanie zostało przekombinowane tym, że ktoś "ugotował jajka", a trudno ugotować rozbite jajko, co skłania nas ku wcześniejszemu alternatywnemu rozwiązaniu) uważa, że prawidłowa odpowiedź to... sześć.
Skąd takie obliczenia? Bo te wszystkie operacje dotyczą innych jajek (zatem stan początkowy wynosił: 12). To chyba najciekawsza odpowiedź, choć niektórzy śmieszkują, to też zależy, czy mowa o mężczyźnie czy kobiecie. Nie będziemy w to wnikać. Spróbujcie zadać tę zagadkę przy wielkanocnym stole - odpowiedzi biesiadników mogą być diametralnie różne. Ważny, by nikt się przy okazji nie poróżnił.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.