Wielu się spodziewało kontroli skarbowych na Vinted, ale nie przyjmowało tego do wiadomości. Te jednak stały się faktem. "Wyborcza" podaje, że urząd skarbowy już wzywa do wyjaśnień pierwszych handlarzy. W kolejce czekają sprzedający na m.in. Allegro i OLX. Wszystko przez nową unijną dyrektywę, którą mogą być objęte biznesy milionów Polaków.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Vinted przekazał dane o transakcjach swoich użytkowników skarbówce, a ta już wzywa Polaków do wyjaśnień" – ustaliła Wyborcza.biz. Opisała też historię pana Rafała, który sprzedaje tam tylko używane przez jego rodzinę rzeczy.
"Niedawno dostał informację od Vinted, że ma przesłać e-platformie raport o swoich transakcjach, które przeprowadził w 2023 r. 'Gdy nie dostaniemy raportu, będziemy zmuszeni zablokować pana konto'" – taką wiadomość dostał od platformy.
Vinted przekazuje dane skarbówce. Czy drobnym sprzedawcom coś grozi?
Użytkownicy nie ukrywają zbulwersowania kontrolami: zwłaszcza ci mniejsi, którzy np. sprzedają używane ciuchy, bo nie chcą ich wyrzucać lub marnować, a Vinted nie jest ich źródłem utrzymania. – Serio? Skarbówka ma mnie ścigać za ekologię? To jakiś absurd – powiedział Tomek w rozmowie z Onetem.
– Najczęściej trochę w czymś pochodzę, a potem odsprzedaję dalej. Praktycznie do zera spadły moje wydatki na ubrania, bo najczęściej uda mi się zrobić lepsze zdjęcie i opis, więc nawet nie tracę na tych ciuchach – dodał użytkownik.
Takie kontrole mogą być irytujące i zniechęcające dla "niedzielnych sprzedawców", ale raczej mogą spać spokojnie.
– Sprzedaż na Vinted będzie podlegać opodatkowaniu tylko wówczas, gdy czerpie się z niej zysk, a mianowicie dokonuje się sprzedaży rzeczy drożej, niż je kupiono i całkowity roczny dochód przekroczy 30 tys. zł (kwota wolna od podatku) – wyjaśnił Onetowi mecenas Grzegorz Hatala, znany na Instagramie jako Pan od Podatków.
Jeżeli ktoś dorobi się na Vinted w rok ponad 30 tysięcy złotych, to dopiero wtedy będzie musiał zapłacić 12 procent podatku.
Wszystko przez unijną dyrektywę DAC7. Po Vinted przyjedzie kolej na Allegro i OLX
"Wyborcza" zapytała Vinted, na jakiej podstawie zbiera dane i przekazuje je skarbówce. Platforma wyjaśniła, że to jej obowiązek na mocy unijnej dyrektywy DAC7, która ma zapobiec wyłudzeniom skarbowym.
Czytaj także:
"Mechanizm jest prosty: e-platformy proszą o dane sprzedających, następnie przekazują dane skarbówce, a ta sprawdza, czy dana osoba sprzedająca odprowadza należne podatki, czy ich unika. Sprawdzane mają być zarówno osoby mające zarejestrowaną własną działalność gospodarczą, jak i zwykły Kowalski. Nad Wisłą jest jednak (na razie) pewien kłopot: Polska nie wdrożyła unijnej dyrektywy" – czytamy w artykule.
Dyrektywa unijna obowiązuje w danym kraju dopiero wtedy, gdy zostanie wdrożona. W przypadku DAC7 w Polsce ma to się stać dopiero 1 lipca tego roku. Dlaczego więc Vinted już przekazuje dane? Bo jest zarejestrowane na Litwie, a tam ta dyrektywa już obowiązuje.
Vinted to dopiero początek. Kiedy w lipcu zostanie wdrożona dyrektywa DAC7, podobne kontrole zostaną też przeprowadzone na Allegro, OLX i innych polskich platformach sprzedażowych. Na celowniku może być aż 20 milionów Polaków.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.