Nie wiadomo, czy ktoś sobie robił jaja, czy naprawdę sądził, że zobaczył jadowitego węża. Strażnicy jednak pojechali na miejsce, bo po pierwsze: musieli, a po drugie: nie takie egzotyczne zwierzaki już uciekały ludziom z domów. Co czaiło się tym razem przy stojakach rowerowych?
Tym razem pośpiech okazał się zupełnie zbyteczny. "Kobra" nie tylko nie zmieniła swojego miejsca, ale nawet nie miała na to szans. Dlaczego? Bo okazała się gumową zabawką.
Strażnicy w komunikacie prasowym wspominają też inną kuriozalną interwencję - kiedyś mieszkańców Prądnika Białego "zaatakował"... dmuchany aligator. Szkoda, że teraz nie zrobili zdjęcia zabawkowej kobrze, którą pewnie zgubiło jakieś dziecko. Możliwe, że stałaby się międzynarodowym viralem jak "lagun" z Krakowa, czyli rogalik czyhający na drzewie, z którego śmiał się nawet gwiazdor "Gwiezdnych wojen", Mark Hamill.