Na świecie są trudniejsze zagadki, ale to właśnie ta z takim zaszczytnym tytułem zdobyła największą popularność. Filmik na YouTube z tą łamigłówką ma ponad 2 miliony wyświetleń i tysiące komentarzy. O co w niej chodzi?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W tej viralowej zagadce dostajemy tabelkę jak wyżej. Jest nam wyjaśnione, że zaczynamy z 50 np. złotymi. W tabeli po lewej wypisane są kwoty, które wydaliśmy, a po prawej to, ile nam zostało w kieszeni.
Obie kolumny po zsumowaniu przedstawiają różne wyniki - 50 vs 51 zł. Skąd się wzięła dodatkowa jedynka (ewentualnie złotówka)? Tak brzmi pytanie, które potrafi wytrącić z równowagi niemal każdego.
"Najtrudniejsza zagadka świata". Skąd się wzięła dodatkowa jedynka?
Wszyscy, którzy pierwszy raz widzą tę zagadkę i zaczynają obliczenia, po chwili rozkładają ręce i poddają się. Dlaczego sumy obu kolumn nie są takie same i jakim cudem po prawej wyszło nawet więcej, niż mieliśmy na początku?
Ano stąd, że tak naprawdę padliśmy "ofiarą" sprytnej manipulacji, triku psychologicznego czy tam innego trollingu. Po prostu praktycznie tylko przy sytuacji, jak ta przedstawiona w tabeli, możemy powątpiewać w nasz intelekt. Wystarczy jednak podstawić inne liczby, by zrozumieć, jak zostaliśmy zrobieni w konia.
Odpowiedź jest nietypowa, jak na takie łamigłówki. Wszystko w tych obliczeniach się zgadza i nic nie musimy robić. Pytanie jest celowo źle postawione. Internauci zwracają uwagę na to, że tak naprawdę to nie jest zagadka, a poza tym sumowanie bilansu nie ma najmniejszego sensu, bo nie do tego służy ta kolumna.
"Prawdziwą zagadką jest to, jak ktoś może nazwać tę głupotę zagadką" – napisał jeden internauta. Inny podał przykład sytuacji, gdy nic nie wydajemy - wtedy w lewej kolumnie mamy same zera, a w prawej same pięćdziesiątki. Po zsumowaniu bilansu wyjdzie na to, że nagle mamy kilka razy więcej pieniędzy (200) niż na starcie. To "kreatywna księgowość", a nie rachunkowość czy matematyka.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.