Prezydent Wałbrzycha, Roman Szełemej, stał się jedną z osób poszukiwanych przez służby Władimira Putina w związku z demontażem pomników sowieckich. Po znalezieniu się na liście poszukiwanych Szełemej wyraził swoje zdanie na temat sytuacji.
– To nie jest dla mnie dyshonor – stwierdził.
Reklama.
Reklama.
Portal Mediazone w minionym tygodniu poinformował, że wśród osób ściganych listem gończym przez służby Władimira Putina są również Polacy. Dziennikarze udostępnili wyszukiwarkę, która umożliwia przeglądanie bazy zawierającej 132 nazwiska obcokrajowców.
W zakładce "Polityce i urzędnicy z Zachodu" w bazie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji można znaleźć nazwiska czterech polskich obywateli: prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Karola Nawrockiego, byłego podsekretarza stanu w ministerstwie ds. aktywów państwowych Karola Rabendy, prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja i Jana Józefa Hofmańskiego – prezesa Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
Czytaj także:
Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej ścigany listem gończym przez Putina
Cała sytuacja, jak wynika z doniesień portalu, ma związek z wydarzeniami z jesieni 2020 roku, gdy Aleksander Bastrykin, szef rosyjskiego Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej, utworzył dedykowany wydział zajmujący się kwestiami "denazyfikacji".
– Według jego pomysłu pracownicy tego wydziału mieli badać przestępstwa związane z "rehabilitacją nazizmu" i "zniekształcaniem historii" (...) Bastrykin nazwał to koniecznością "w kontekście toczącej się wojny informacyjnej" i "próbami rehabilitacji nazizmu zarówno w naszym kraju, jak i za granicą" – czytamy.
Do sprawy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" postanowił odnieść się sam zainteresowany. Stwierdził, że nie ma żadnego poczucia presji z tego powodu.
– Trudne życie samorządowca chyba nauczyło nas w pewnym sensie odporności na m.in. tego typu treści. Potraktowałem to w kategorii informacji, na pewno w jakimś sensie zaskakującej. Natomiast nie, nie spowodowało to u mnie jakiejś nerwowości czy stresu. W sumie nie jestem tą sytuacją zdziwiony. W metodologiczny sposób zapewne dochodzono do tego, bo jako władza wykonawcza uczestniczyłem w demontażu obelisku, chwalącego żołnierzy Armii Czerwonej – wyjawił Roman Szełemej.
Prezydent Wałbrzycha podkreślił, że cała ta sytuacja skłania do refleksji na temat trudnych czasów, w których przyszło nam żyć. Wspomniał o arogancji i chamstwie ze strony Rosji.
– Władze wielkiego państwa, które prowadzi w tej chwili wojnę przeciwko pokojowo nastawionemu sąsiadowi, mają w sobie tyle arogancji, bezczelności i chamstwa wobec norm prawa międzynarodowego, żeby formalnie, czy też na papierze, ścigać przedstawicieli życia samorządowego, publicznego, społecznego gdzieś tysiące kilometrów od stolicy własnego państwa – dodał samorządowiec. Za co Szełemej jest ścigany listem gończym?
– Za to, że zgodnie z polskim ustawodawstwem, polskimi prawami i zgodnie z prawdą historyczną doprowadzili oni (samorządowcy – przyp. red.) do demontażu symbolu dominacji i agresji obcego mocarstwa na ziemiach Polski – kontynuował.
Przypomnijmy, że w Wałbrzychu w 2022 roku usunięto pomnik żołnierza Armii Czerwonej, który powstał w latach 70. Na cokole widniała czerwona gwiazda i napis "Żołnierzom Radzieckim, poległym w II wojnie światowej".
– To pokazuje, że to są wymagające czasy, udowadniające, że jak nigdy są potrzebne wartości i przede wszystkim kierowanie się nimi – podsumował prezydent Wałbrzycha.
Przypomnijmy, że ostatnie lata w Polsce przyniosły proces dekomunizacji, który skupił się na demontażu i zniszczeniu wielu pomników, stanowiących historyczne świadectwo epoki komunistycznej. Na dowód radykalnego przeobrażenia krajobrazu są przypadki takie jak Strzegom, gdzie zlikwidowano pomnik żołnierzy Armii Czerwonej, czy Legnica, gdzie zniknęły trzy pomniki, w tym kontrowersyjny pomnik Wdzięczności, przeniesiony do magazynu.
Decyzje o usunięciu pomników ku czci żołnierzy Armii Czerwonej nie ograniczyły się jednak tylko do wyżej wymienionych miejsc. Również w Strzelinie, we Wrocławiu na Cmentarzu Jerzmanowickim oraz w gminach Boguszów-Gorce, Oleśnica i Oborniki, zrealizowano proces likwidacji pomników, co skutkowało zmianą krajobrazu i reinterpretacją przestrzeni publicznej.