Dostawy nowych ciuchów do lumpeksów, to dla wielu osób okazja, by wyhaczyć perełkę za grosze. Czasem jedną upatrzy sobie kilka osób. I co wtedy? Mogą się dogadać, ustalić, kto był pierwszy lub... zacząć się szarpać i kopać, jak na filmiku, który podbija internet.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tak naprawdę nie wiemy gdzie i kiedy ta awantura miała miejsce, ale to nie jest aż tak istotne. Możemy być jednak pewni, że wydarzyła się w którymś z polskich sklepów z odzieżą używaną. Na nagraniu widzimy rozrzucone na podłodze rzeczy i grupkę trzech osób w samym sercu bitwy.
Filmik z bitwy w lumpeksie stał się viralem. Internauci są zażenowani
"Puść to!" – krzyczy jedna z kobiet. "Nie puszczę" – odpowiada ze spokojem mężczyzna, któremu najwyraźniej pomaga druga pani. Udaje mu się przechwycić zdobycz. Nie mamy pojęcia, kto jest z kim i co za skarb aż tak przykuł ich uwagę, bo zasłaniają nam plecami.
Nagle ta pierwsza klientka sprzedaje kopniaka w łydkę drugiej. "Co zrobiłaś?" – słyszymy.
Ponadto w tle pada "Dość k*rwa tego!" i "Niech pani kręci numer na policję!". Filmik dodał fanpage "Zaufaj mi, jestem Architektem" z podpisem: "Kto na szmaty nie chodził w dniu dostawy, ten nie wie co to prawdziwe emocje!". Kopia trafiła też m.in. na YouTube.
W komentarzach zawrzało. Jest ich już prawie 7 tysięcy. "Masakra", "Normalnie zoo", "W życiu! Nic mnie nie zmusi do takiej chciwości i upokorzenia", "Dżungla, walka o przetrwanie! Widać pierwotne instynkty!", "Patologia w zachowaniu do drugiego człowieka", "Upadek człowieczeństwa", "Tak ludzie na siebie pluli w czasie komuny jak stali w kolejkach za kostką masła" – piszą zażenowani internauci.
Niektórzy uważają, że do takich rękoczynów w second-handzie nie skłoniła kogoś trudna sytuacja życiowa, ale to typowa bitwa między handlarzami, którzy potem sprzedają te rzeczy np. na bazarach lub w internecie za wyższą cenę i są zmorą zwykłych klientów.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.