Rodzice posyłają dzieci na studniówki i łapią się za głowy. Ceny "za talerzyk" na niektórych imprezach są wyższe niż na sylwestrach czy weselach. Jedni z tęsknotą wspominają czasy skromnych studniówek na salach gimnastycznych z domowym jedzeniem. Drudzy uświadamiają ich, że nie w każdej szkole da się je zorganizować, a rodzicom nie chce się gotować i sprzątać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Studniówki zbliżają się wielkimi krokami. Uczniowie będą świętować symboliczne 100 dni do matury w styczniu i lutym. Normą stały się imprezy "na bogato" wyprawiane w wynajmowanych salach (czy nawet pałacach) i z cateringiem - jak na weselu.
Nie każdy jednak akceptuje ten stan rzeczy, bo płacenie np. tysiąca złotych za parę to spory wydatek (a do tego trzeba doliczyć kupno garnituru/sukni). Pod artykułem na ten temat na facebookowym profilu portalu eDziecko wywiązała się żywiołowa dyskusja, w której rodzice, maturzyści i absolwenci przerzucali się argumentami.
1000 zł od pary na studniówce. Rodzice i uczniowie łapią się za głowy, gdy widzą "ceny grozy"
"Nie chcą, to nie płacą, co za problem. Moja córka nie chce iść, to nie idzie. Sama mówi, że szkoda kasy. U nas za parę 1000 zł", "1000 chyba to więcej na parę niż na weselu. Ktoś się mocno odkleił", "A ja nie poszłam na studniówkę, bo nie miałam jak zapłacić", "Zastanawia mnie fakt, że na sylwestra płaci się 400 zł za parę z bardzo dobrym jedzeniem i co jakiś czas ciepłym, a studniówka za 1000 zł? Skąd takie ceny?" – piszą internauci.
Nie wszędzie jednak jest tak drogo. "Rany, to ja płaciłam 250 zł od osoby", "Ja w tym roku na razie zapłaciłam trochę ponad 300 za mnie, jeszcze za nauczycieli trzeba będzie dopłacić, ale podobno niewielu idzie, bo studniówka w środę. Jak ktoś idzie z osobą towarzyszącą, no to za tą osobę dopłaca, ale nie wiem ile" – czytamy.
Są też i osoby, które nie rozumieją, dlaczego rodzice żałują dzieciom pieniędzy na studniówkę.
"Większość dałaby radę przez cztery lata kilka złotych do skarbonki i bez problemu. Nikt nie dowiaduje się o studniówce dzień przed", "Geriatria sama żarła kaszankę i popijała wódką po toaletach to młodym zazdrości, że potrafią pięknie żyć!", "Rodzicom teraz żal na dziecko dać... obudzili się z ręką w nocniku", "Ale rodzice na papierosy i na piwko sobie nie żałują, ale dziecku na studniówkę już tak" – krytykują.
"Przerażają mnie tutaj komentarze snobów-celebrytów, którzy są całkowicie oderwani od rzeczywistości jak 'elita' rządząca tym krajem. Nie mają kompletnie pojęcia o ludziach wokół. Mediana płac w Polsce wynosi ok. 4000 zł netto. Naprawdę rodzic ma oddawać 25% wypłaty na jednorazową imprezę dziecka? Bardzo wychowawcze..." – napisał w kontrze inny internauta.
Studniówki powinny powrócić do szkół? Nie w każdej da się zrobić taką imprezę
Dlatego wiele osób radzi, by studniówki znów były w szkołach. "To w ich murach dzieciaki spędzają tych kilka lat i tam najbardziej warto się bawić! Raz, że wspomnienia, dwa, że ograniczenie kosztów. Szkołę udekorują sobie sami, jedzenie i tak pewnie z cateringu" – sugerował jeden internauta.
"Co za po***one czasy!! Miałam studniówkę w szkole! Ileż frajdy było przy planowaniu dekoracji, rodzice uzgadniali żarcie i pomimo tego, że nie szło się do kosmetyczki, fryzjera czy wizażystki, na paznokcie itd., to było super! A teraz to nie wiadomo, śmiać się, czy płakać! Bardziej to drugie chyba! Szkoda tych młodych ludzi! Wchodzą w życie wbrew pozorom bardzo ubodzy!" – grzmiała inna internautka.
Problem w tym, że nie każda placówka ma do tego warunki, a rodzice, nauczyciele i uczniowie czas na przygotowania sal i posiłków, a potem sprzątanie po imprezie.
"Studniówki do szkół nie wrócą z prostego powodu: jest coraz mniej rodziców chcących się zaangażować w organizację tak wielkiej imprezy. U nas ostatecznie się skończyły w szkole po tym, jak nie przyszli rodzice na ostatni dyżur do kuchni i nauczyciele do 6 rano myli naczynia" – napisała internautka.
"Pytanie zasadnicze, o którym mamuśka nie pomyślała: a to tę studniówkę obsłuży i po niej posprząta? Lokale są do tego przystosowane. Szkoły średnie w większości nie mają stołówek, a sale gimnastyczne to też kiepska miejscówka... Szkoda parkiet niszczyć" – zauważa inna osoba.
Studniówki na salach gimnastycznych odeszły do lamusa, ale jak tak dalej pójdzie, to nawet i te wyprawiane poza szkołami mogą stać się historią. Nie będzie miał kto się na nich bawić, bo coraz więcej rodziców na to nie stać.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.