W październiku Doda sfinalizowała swój telewizyjny projekt "Dream Show", który był emitowany na antenie telewizji Polsat. Przypomnijmy, że w reality show widzowie stacji mogli obejrzeć cały proces przygotowań do jej trasy koncertowej "Aquaria Tour". Wokalistka chciała pokazać swoim fanom, jak wygląda cały proces przygotowań do największej trasy koncertowej, jaką zrealizowała dotychczas.
Czytaj także: Polski Ken zdradził, co tak naprawdę w sobie zmienił. "Oglądałem trumny w internecie"
Doda finalnie zagrała 5 koncertów w Warszawie dla fanów z całej Polski. Bilety na te wydarzenia rozchodziły się jak ciepłe bułeczki, a próśb o kolejne show nie brakowało. Finalnie artystka zorganizowała trzy kolejne koncerty. Dwa z nich już się obyły. Pierwszy miał miejsce 6 stycznia w krakowskiej Tauron Arenie.
Drugie wydarzenie odbyło się w minioną sobotę 20 stycznia. Fani z całej Polski tym razem zgromadzili się w łódzkiej Atlas Arenie, a frekwencja naprawdę zapierała dech w piersiach. Warto jednak podkreślić, że koncerty – jak każde wydarzenia na żywo – rządzą się swoimi prawami i nie wszystko może pójść zgodnie z planem.
Czytaj także: Hołownia wyjawił prawdę o intymnej relacji z aktorką. Wyleciała z Polski ze łzami w oczach
Tym bardziej wpadki są nieuniknione, a do jednej z nich doszło właśnie podczas ostatniego koncertu. Nie jest tajemnicą, że często ich przyczyną są powody techniczne. Tak było i tym razem, ponieważ Doda miała pewne problemy z odsłuchem.
– Poproszę... Może mi ktoś pomóc z odsłuchem? Dziesiąty raz pokazuję. Nie wiem, czy to może robię zbyt subtelnie, więc powiem to bardzo niesubtelnie. No chodź tu! – krzyknęła w kulisę piosenkarka.
Czytaj także: Danuta Martyniuk bezpardonowo uderzyła w Tuska. Internauci nie mieli litości, wywiązała się awantura
Po jej niewybrednym komentarzu na pomoc artystce przybiegło kilku mężczyzn, co oczywiście Doda postanowiła skomentować w swoim stylu. – O! Teraz nagle siedem chłopów – zażartowała, prosząc współpracownik o zmniejszenie poziomu głośności w odsłuchu.
– Zmniejsz mi, bo tak głośno się drę, że aż sama siebie nie słyszę – mówiła podirytowana. – Zmniejsz mi trochę! Zmniejszyłeś? To jeszcze raz muszę sprawdzić, poczekaj. Siema Łódź! – krzyknęła wokalistka, upewniając się, czy ustawienia są prawidłowe. Chwilę później wszystko wróciło do normy i piosenkarka mogła kontynuować koncert.
Przypomnijmy, że będąc gościem "Dzień Dobry TVN" Doda podkreśliła, że "Aquaria Tour" to jej ostatnia trasa koncertowa.
– Cieszę się, że mogę tak zakończyć i zapieczętować moją przygodę z estradą. Jest to ogromna przyjemność, bo robię to głównie ze względu na to, żeby zobaczyć szok moich fanów pod sceną, że w Polsce da się zrobić coś niesamowitego i przede wszystkim da się zrobić coś, co zaskoczy – podkreślała.
– Postanowiłam sobie, że moja ostatnia trasa koncertowa będzie taka, której nikt nigdy nie pobije, a przede wszystkim ja sama (...) Moim największym marzeniem jest zrobić Las Vegas w Warszawie i robić co roku jeszcze większe show – podsumowała artystka.