W 2013 roku Oscar Pistorius został oskarżony o zamordowanie swojej dziewczyny, modelki Reevy Steenkamp. Na początku stycznia został zwolniony warunkowo, po odsiedzeniu połowy wyroku. Jednak po wyjściu na wolność ma odbyć dalszą część kary. Zaskakujące jest, że miałoby to się odbywać w... kościele.
Reklama.
Reklama.
W ostatnich dniach ponownie powróciła głośna sprawa Oscara Pistoriusa, który w Walentynki 11 lat temu postrzelił śmiertelnie przez zamknięte drzwi łazienki swoją dziewczynę, 29-letnią Reevę Steenkamp. Pomimo tłumaczeń sportowca, w których podkreślał, że był przekonany mierzeniem z broni do włamywacza, sąd nie uwierzył.
Olimpijczyk został skazany w 2016 roku na 6 lat pozbawienia wolności. Rok później jego wyrok wydłużono do 13 lat i 5 miesięcy. Były sportowiec skorzystał po czasie z południoafrykańskiego prawa, które pozwala ubiegać się o zwolnienie warunkowe po odsiedzeniu połowy wyroku, a sąd przychylił się do jego wniosku.
Czytaj także:
Jak donoszą zagraniczne media, były lekkoatleta spędzi kolejne lata z pewnymi ograniczeniami. Między innymi do 2029 roku, czyli do końca wyroku, nie będzie mógł się wypowiadać w mediach. Dodatkowo sportowiec pozostanie pod nadzorem służb i zobowiązany jest m.in. do uczęszczania na specjalne zajęcia psychologiczne.
Oscar Pistorius zabił swoją dziewczynę. Teraz będzie sprzątał w kościele
Oprócz tego jednym z warunków zwolnienia Pistoriusa jest odbycie prac społecznych. Portal Daily Mail postanowił sprawdzić, jak może wyglądać najbliższa przyszłość 37-latka. Jak donosi tabloid, w ramach prac społecznych olimpijczyk mieszkający obecnie w RPA mógłby m.in. sprzątać w lokalnym szpitalu, wykonywać drobne prace na komisariacie policji czy nawet pomagać strażnikom więziennym.
Jak się jednak okazało, nie to jest jego powołaniem. Sportowiec najchętniej podjąłby prace społeczne w kościele. Przypomnijmy, że Pistorius obecnie mieszka wraz ze swym wujem Arnoldem. Zarówno on, jak i jego żona Lois, regularnie uczęszczają do kościoła, który położony jest nieco ponad 1,5 kilometra od ich domu.
Jak podaje "Daily Mail", olimpijczyk miał poinformować już kuratora o chęci pomocy w placówce. Informator tabloidu twierdzi, że były osadzony sam miał przedstawić służbom pomysł na odbycie prac społecznych.
"Jedną z kwestii jest to, że Oscar nie musi podróżować daleko, by odbywać prace społeczne, gdyż wszelkie opłaty, które trzeba by pokryć, będą pochodziły z funduszy publicznych RPA. Kościół jest blisko domu Arnolda (wuja Pistoriusa – przyp. red.), a on regularnie odwiedza go w niedzielne poranki, więc Oscar czułby się tam mile widziany" – twierdzi informator Daily Mail.
Rozmówca tabloidu zdradził także obowiązki, jakie były sportowiec miałby wykonywać. Jak się okazało, w ramach prac społecznych 37-latek, który w zakładzie karnym miał stać się "więziennym aniołem" i studiować codziennie Biblię, mógłby zamiatać podłogi lub pomagać wiernym w parkowaniu samochodów.
"Mógłby zamiatać podłogi lub dostać żółtą kamizelkę, by pomagać w kierowaniu samochodów na parkingi, gdyż w niedzielne poranki robi się tam tłoczno. Mógłby też rozpocząć swoje obowiązki od pomagania na lokalnym komisariacie policji, gdyż mógłby zachować prywatność" – podsumowało źródło tabloidu.