Tak wyglądała "ostatnia wieczerza" Janusza P. Zjadł grzyba, popił winem, a potem go zawinęli

Bartosz Godziński
04 października 2024, 11:08 • 1 minuta czytania
Janusz P. to znany, były polityk i biznesmen, który został niedawno zatrzymany przez CBA. Jest podejrzewany o oszustwa na kwotę 70 mln zł. Dzień przed wizytą mundurowych nagrał film, na którym degustuje surowe grzyby i tanie wino. To mógł być jego ostatni tak wykwintny posiłek przed długo odsiadką.
Janusz P. dzień wcześniej delektował się winem i prawdziwkami. Parę godzin później został zatrzymany przez CBA Fot. x.com/Palikot_Janusz, TVP Info / YouTube
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Janusz P. został zatrzymany w czwartek 3 października. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali byłego polityka w Lublinie. W ręce CBA wpadli również Przemysław B. oraz Zbigniew B.


NaTemat informowało, że sprawa dotyczy oszustwa znacznej wartości. Wydział Prokuratury Krajowej we Wrocławiu prowadzi śledztwo, które opiera się na artykułach 286 i 294 Kodeksu karnego.

Art. 286 mówi, że "kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".

Natomiast w art. 294 czytamy, że gdy mowa o mieniu wielkiej wartości, wówczas kara może zostać wydłużona do 10 lat.

Dzień przed zatrzymaniem Janusz P., jak gdyby nigdy nic, wcinał surowe prawdziwki i delektował się winem

Zaledwie kilka godzin przed zatrzymaniem, zupełnie nieświadomy, prezentował na portalu X swój przepis na carpaccio z prawdziwków. Podkreślił na nagraniu, że "jemy grzyby surowe, w Polsce się ich nie jada, we Włoszech się je codziennie". Pokroił prawdziwka na cienkie plasterki, doprawił oliwą i pieprzem, a potem zjadł ze smakiem.

Janusz P. słynął również właśnie z takich kulinarnych filmików. Sztandarowym ich punktem była konsumpcja alkoholu, zwykle wódki wyprodukowanej przez jego firmę. Tym razem nalał sobie lampkę austriackiego wina, które, jak sam przyznał, jest tanie, ale ma "małą cukrowość i łagodność".

Internauci nie mogli wytrzymać z ironii całej sytuacji, bo do P. dzień później zapukali agenci. "Ostatnia wieczerza to dwa plasterki grzyba. Piękne", "Wczoraj carpaccio z prawdziwków, dzisiaj pajda z dolewką", "Czekamy na ocenę kuchni Areszt Śledczy Białołęka", "Mam nadzieję, że pojadłeś sobie, a następnie zdążyłeś spakować mydło i szczoteczkę" – piszą w komentarzach pod filmikiem.

"Fakt" zauważa, że kuchnia więzienna nie serwuje takich specjałów (na pewno w menu nie ma alkoholu), ale tragedii też nie ma. W jadłospisie są gołąbki po staropolsku, gulasze mięsne, kotlety sojowe duszone w warzywach, a nawet szynka i śledzie. Dzienny koszt wyżywienia osadzonego to nie mniej niż 4 zł.

Janusz P. już został przesłuchany i usłyszał zarzuty. Co zrobił?

"Janusz P. chciał stworzyć imperium. W jego biznes fortunę zainwestowali nawet sportowcy" – czytamy w NaTemat. Na liście była m.in. "jedna z najlepszych polskich tenisistek", która wyłożyła 100 tys. zł.

to miał być idealny interes, ale tenisistka, zamiast zarobić, miała stracić pieniądze. Dlatego sprawa trafiła do sądu. Na liście wierzycieli lubelskiego biznesmena ma być również mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich Justyna Kowalczyk-Tekieli.

Poszkodowanych ma być nawet 5 tys. osób. Wśród nich nie tylko znane nazwiska, ale także indywidualni, drobni inwestorzy.

Firma Janusza P. od dłuższego czasu miała zmagać się z problemami finansowymi: trudnościami w spłacaniu wierzycieli i zaleganiu z płatnościami wobec fiskusa. W ubiegłym roku przedsiębiorca zapowiadał, że nie zamierza składać broni w walce o uratowanie swojego biznesu.

Zastawiłem swój dom, sprzedałem nieruchomości, ruchomości... Jestem największym wierzycielem Manufaktury, z kwotą 26 milionów złotych. Być może nigdy nie odzyskam tych pieniędzy – mówił wtedy Janusz P. Te kroki miały na celu ratowanie firmy, której długi wyniosły wówczas ponad 175 milionów złotych, z odsetkami.

Jak widać, nie wyszło. Media donoszą, że Janusz P. został przesłuchany i usłyszał zarzuty. Przesłuchanie trwało pięć godzin i zakończyło się około północy. W piątek czynności wobec przedsiębiorcy mają być kontynuowane. Prokuratura zarzuca mu oszustwa na łączną kwotę ponad 70 mln zł.