Łukasz zmarł na "wakacjach życia". Jego partner nie może przywieźć jego ciała do Polski
Łukasz zmarł na wakacjach – jego partner nie może sprowadzić ciała
Łukasz i Krzysztof na wakacje wybrali włoskie Bari. Niestety 41-letni Łukasz doznał nagłego zapalenia wątroby i zmarł. Jego partner Krzysztof, który był z nim związany od 15 lat postanowił sprowadzić jego ciało do Polski. Problemy jednak się piętrzą, mężczyzna spędza kolejne dni w Bari i nadal nie może pochować w Polsce swojego partnera. Winą za to obarcza biurokrację, a także zaniedbanie polskiej urzędniczki.
"To przerażające, że jeśli nie ma się żadnych znajomości, to tak naprawdę nic człowiek nie jest w stanie załatwić. Każdy urzędnik umywa ręce i chce otrzymać gotowy komplet dokumentów" – wyznał Krzysztof w rozmowie z "Newsweekiem".
Okazuje się, że wielu problemów można by uniknąć, gdyby w Polsce wprowadzona była równość małżeńska. Mężczyzna na swoich mediach społecznościowych ogłosił, że w najbliższym tygodniu nadal nie uda mu się wrócić do Polski z powodu braku potrzebnych do sprowadzenia ciała dokumentów.
"Wszystko dzięki warszawskiej urzędniczce, która zapomniała powiedzieć nam o jeszcze jednym dokumencie. W rozmowie telefonicznej przyznała się, że to jej niedopatrzenie. Bez przepraszam" – napisał na Facebooku mężczyzna.
Aktualnie wiadomo, że Krzysztof pozostaje w stałym kontakcie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, które monitoruje sytuację. Co więcej, pomoc zaoferowała mu posłanka Lewicy, Katarzyna Ueberhan.
Mężczyzna jest zdeterminowany, by walczyć o odzyskanie ciała partnera i zorganizowanie mu pogrzebu w jego ojczyźnie. Krzysztof jest zrozpaczony nagłym odejściem wieloletniego partnera, z którym łączyły go również plany na przyszłość.
"To miały być wakacje naszego życia. Twoje skończyło się zdecydowanie za wcześnie. Mieliśmy się ze sobą zestarzeć!" – napisał mężczyzna na Facebooku, wyrażając głęboki ból po stracie partnera. Krzysztof dodał również: "Marzyłeś, by Twoje życie skończyło się nad morzem, ale nie w taki sposób. Śmialiśmy się, że odwiedzamy ciocię Bonę, ale nie miałeś powtarzać jej końca".